W ostatnich dniach media zdominowała dyskusja dotycząca składek ZUS. Z niepokojem śledziłem zmiany i informacje. Dziś czas przyjrzeć się ostatniej propozycji dotyczącej zmniejszenia składek i uzależnienia ich od dochodu. Propozycja wydaje się brzmieć super – przedsiębiorcy zapłacą mniejsze składki aż o 500 zł! Jak ten projekt wygląda w szczegółach?
Zanim zaczniemy…
To pierwszy wpis na blogu z tych komentujących rzeczywistość gospodarczą. Chciałem, by był w pełni zgodny z apolityczną misją jaką sobie założyliśmy. Nie ma więc (w zamyśle autora) charakteru nawołującego do głosowania za / lub przeciw jakiejkolwiek partii. Nie jest manifestem politycznym. Jest wyłącznie subiektywną oceną dotyczącą konkretnej propozycji gospodarczej
Jak brzmi propozycja dotycząca zmniejszania składek dla małych firm?
Rząd planuje wprowadzić ulgę dla małych i mikrofirm dotyczącą płatności ZUS. Propozycja jest ogłaszana w sposób nieco clickbaitowy pod hasłem 500 + dla małych firm.
W skrócie – właściciele małych i mikrofirm mają płacić mniejsze składki na ZUS.
Czy zmiana dotyczy wszystkich przedsiębiorców?
Niestety, nie ma tak dobrze.
Tytułowe 500 + dla małych firm, nie oznacza, że każdy prowadzący mikro działalność zapłaci składki niższe o 500 zł (a szkoda), lecz, że tyle będzie wynosiła średnia kwota ulgi, uzależniona od wysokości dochodu.
Najwyższa ulga dla tych najmniej zarabiających może wynieść nawet 600 – 650 zł.
Niestety, niższymi składkami nie będą objęci właściciele firm, których dochód miesięczny jest wyższy niż 6000 zł, zaś przychód wynosi więcej niż 10 000 zł. Oba te wskaźniki są brane pod uwagę łącznie – wystarczy więc nie spełnić jednego z nich, by wskoczyć w “normalny” tryb składek.
A przypominam, od przyszłego roku składki ZUS będą wynosić około 1500 zł.
Proponowane kwoty składek możecie sprawdzić na tej infografice:
Czy taki wariant niższych składek to dobry pomysł?
Uważam, że każda zmiana dotycząca zmniejszenia podatków to dobry pomysł i jako taka jest potrzebna.
Zmiana będzie dotyczyła najmniejszych działalności, których właściciele prowadzą niewielkie, lokalne biznesy usługowe. Procentowo skala oszczędności w ich portfelu będzie więc tworzyła znaczącą sumę. I to jest rewelacyjna wiadomość.
Idea więc słuszna, jest jednak ale…
Co mi się w tym pomyśle NIE podoba?
Planowana zmiana pokazuje pewne symptomatyczne podejście do ludzi przedsiębiorczych w Polsce. Jakby istniała niewidzialna, bardzo nisko zawieszona poprzeczka, powyżej której lepiej się nie wychylać, bo (w najlepszej sytuacji) można zobaczyć gołe i radośnie wypięte w naszą stronę pośladki aparatu państwowego.
Innymi słowy – mam wrażenie, że propozycje prawne dla małych firm konstruuje się tak, by w Polsce przedsiębiorcom nie opłacało się dużo i godnie zarabiać.
Państwo robi wszystko, by ich do tego zniechęcić. By nie chciało im się podejmować jakiekolwiek wysiłku w kierunku rozwoju firmy. By ludzie nie chcieli / nie mogli mądrze i ciężko (w tej kolejności) pracować.
I właśnie w tym nowym pomyśle również przebrzmiewają echa przerażającego podejścia do przedsiębiorcy, jako bezwzględnego, XIX wiecznego kapitalisty.
Dlaczego?
Po pierwsze: górna granica składek. W myśl wnioskodawcy, osoby, które zarabiają więcej niż 6000 zł miesięcznie (lub jak kto woli niebagatelne 1500 Euro) – mogą obejść się smakiem, ponieważ prowadzą rodzaj biznesu, który nie wymaga wsparcia.
Po drugie: za absurdalne uważam jednoczesne powiązanie kryterium dochodu i przychodu z uwarunkowaniem o przysługującej zniżce.
Stawia się w ten sposób kolejną barierę dla małych firm o większych dochodach, które powinny się stać siłą napędową sektora usług w przyszłości (choćby branża IT). W tym dualistycznym podejściu, rezygnacja z kryterium przychodu (bardzo niskiego w obecnej formie w mojej ocenie), mogłaby się stać dodatkowym impulsem do rozwoju – w postaci szukania możliwości większego reinwestowania zysków. Ponadto wysłałaby jasny i wyraźny sygnał ze strony ustawodawcy: tak, widzimy Was, doceniamy, robicie dobrą robotę. Cieszymy się, że chcecie pracować i płacić podatki w Polsce, a nie wyjeżdżać za granicę.
Osobną kwestią jest kwestia stawki dotyczącej kryterium przychodu. W mojej ocenie jest ona rażąco niska i powinna wynosić minimum 4 razy tyle – tak, by pełne składki na ZUS jakie znamy obecnie, faktycznie stanowiły niewielkie i słabo odczuwalne obciążenie portfela przedsiębiorcy.
Ponadto, przy takich niskim kryterium przychodowym, rykoszetem dostanie wiele firm działających w handlu – które przekraczając limit 10 000 zł, opierają swą działalność na dużej liczbie transakcji, ale niskiej marży.
Polska gospodarka nigdy nie stanie się konkurencyjna i innowacyjna, jeżeli polityka gospodarcza będzie prowadzona w ten sposób, że kastruje się możliwości rozwoju prawdziwej klasy średniej. Zwłaszcza w obliczu zmieniających się realiów rynku pracy związanych z automatyzacją i rozwojem technologii.
Takie działania godzą w kreowanie rynku wysoce wykwalifikowanych specjalistów. A oni, jeżeli będą czuli, że jedyne czego mogę oczekiwać od Państwa to skomplikowanego prawa i astronomicznie wysokich podatków, to po przekroczeniu cienkiej, czerwonej linii, po prostu rzucą to wszystko i wyjadą. Bynajmniej nie w Bieszczady.
I w przyszłości będą budować dobrobyt w kraju, który doceni ich umiejętności i starania.
Tak, drobnym i słabszym przedsiębiorcom trzeba ułatwiać prowadzenia biznesu, zmniejszając obciążenia fiskalne i składki.
Ale nie można ich jednocześnie wpędzać w pułapkę średniego dochodu, gdy chcą przeskoczyć kolejny etap, chcą rozwijać siebie i swoje firmy. Chcą zarabiać więcej. Państwo, które zabrania obywatelowi, by przez przeszkód bogacił się swoją pracą, nigdy nie będzie miało konkurencyjnej i silnej gospodarki.
I nie zmieni tego żadna ustawa. Choćby pensja minimalna była wyznaczone na poziomie 20 000 zł.
Niestety, tworzenie podobnych barier (wystarczy podać przykład chęci zniesienia 30-krotności składek ZUS), będzie powodować, że “siła” i “atrakcyjność” polskiego rynku pracy będzie dalej opierać się na tym, z czym mamy do czynienia obecnie – a więc byciem tanią montownią Europy, która może działać wyłącznie w oparciu o zachodnie technologie i importowane know-how.
A gro działających na rynku małych i mikro firm, to dalej będą drobne, wiecznie stojące w miejscu, wegetujące biznesy, które tak naprawdę nigdy nie dostaną szansy na prawdziwy rozwój. Bo funkcjonują tylko dlatego, że są zmuszone do działania w tym sektorze z racji diablo wysokich kosztów pracy. I lekkim paradoksem jest to, że to samo państwo, które w tę formę działalności je wepchnęło, teraz wyciąga do nich rękę w postaci niższego ZUS-u.
I na koniec…
To pierwszy wpis o charakterze gospodarczo – felietonowatym. Napiszcie w komentarzach co sądzicie o takiej formie. Czy może być? Czy lepiej sobie odpuścić i skupić się tylko na poradach na blogu? Ze swojej strony obiecuję, że nie będę ich tworzył często, ale dziś naprawdę nie wytrzymałem i mi się ulało.
PS: Pamiętajcie, że to dopiero propozycja. Po wyborach (jak to od 30 lat bywa w Polsce), jeszcze dużo może się zmienić.
Źródła z jakich korzystałem:
https://businessinsider.com.pl/firmy/mniejszy-zus-dla-firm-propozycja-pis-komentarz-lukasza-kozlowskiego/
https://msp.money.pl/wiadomosci/500-plus-dla-przedsiebiorcow-nizsze-skladki-zus-nie-obejma-handlowcow-6427568140609153a.html
https://www.tvp.info/44378884/nizsze-skladki-zus-dla-przedsiebiorcow