Jednym z największych psychicznych trzęsień ziemi po zmianie trybu pracy z etatu na własną działalność, było wypracowanie w sobie nawyków pracy w domu. Na początku (a w dalszym ciągu czasem też) było dość ciężko.
Jak to mawia Wojciech Cejrowski, posłuchajcie…
Największy problem stanowiło zagospodarowanie czasu – dlatego, że siedząc w pracy bez różnicy czy ciężko coś dłubałem, drapałem się po nosie, czy przeglądałem Wykop stała pensja wpadała, a reszta niewiele mnie obchodziła. Byle wyrobić się z pracą.
Kiedy masz kilku klientów i kilkanaście różnych zadań, a do tego parę osób do kontroli, przestaje być tak różowo.
Jako, że jestem patentowanym leniem, olbrzymią ilość pracy (nawyk już ze studiów) przerzucam na ostatni moment. Nie lubiłem też specjalnie planować, ani zastanawiać się nad tym co i w jakiej kolejności zrobić.
Niestety, okoliczności zmusiły mnie do tego, by nieco zrewolucjonizować podejście i najgorsze nawyki w sobie eksterminować. Co wyszło in plus dla mnie i dla nawyków. Poszperałem więc w internecie, przemyślałem parę rzeczy i próbuję (cały czas) je wdrożyć. Z częścią mi się udało od razu, część po jakimś czasie, pozostałe – jak wyjdzie 😉
W tym wpisie podzielę kilkunastoma metodami, które pomogły mi na zmobilizowanie się i w miarę efektywne zarządzanie czasem w domu – dzięki czemu jestem w stanie jakoś ogarnąć złośliwego Pana Chaosa, który wciąż czai się gdzieś za plecami.
Nie traktujcie tego broń Boże jako przykazań – to są wyłącznie pomysły i podpowiedzi, w większości wyszperane na blogach, w książkach czy YT, które w jakiś tam sposób uczyniły moją pracę bardziej efektywną.
Po prostu mam nadzieję, że Wam też (chociaż częściowo) się przydadzą.
I na koniec ostatnia rzecz, zamykająca przydługawy wstęp. Zaznaczam, że poniższe metody działają w moim przypadku – czyli starego kawalera, który mieszka sam w domu, nie musi się zajmować dziećmi, tudzież innymi stworzeniami i posiada dość dużą swobodę jeżeli chodzi o dysponowanie wolnym czasem.
To tyle, zaczynamy!
1. Uprzątnięcie chaosu – czyste biurko to podstawa
Tak, wiem, wiem. Skoro geniusz panuje nad chaosem, to kim jest ten, który utrzymuje porządek?
Niestety w przypadku pracy w domu maksyma ta nie sprawdza się zupełnie. Czyste i uprzątnięte biurko sprawia, że uwaga nie jest rozpraszana przez niepotrzebne rzeczy. Warto mieć komputer, coś do notowania, zdjęcie psa, notatnik.
Leżące papiery najlepiej upchnąć w niewidocznym miejscu, a zalegające pierdolniki po szufladach. Dobrze w sobie wyrobić nawyk sprzątnięcia biurka przed rozpoczęciem pracy – ja wyrobiłem i bardzo pomaga (zawsze w trakcie dnia magicznie pojawią się jakieś długopisy, kartki, kubki, talerze – dobrze je usunąć każdego ranka).
2. Planowany postój – zrób sobie przerwę
Choć praca przy komputerze to nie kierowanie tirem, to jednak warto zaplanować sobie 10-15 minut przerwy co godzinę- półtorej żeby odsapnąć. Oczyścić umysł, nie myśleć. Komputer można na ten czas nawet wyłączyć, by “nie kusił”. W tym czasie można sobie zrobić herbatę, pranie lub po prostu położyć się na łóżku i pogapić w sufit. To pozwala wrócić do pracy ze zdwojoną energią. Coś jak zastrzyk endorfin.
Warto w tym czasie też wyłączyć telefon.
Czasem spędzam czas nieco aktywniej i albo trochę pouderzam w worek, albo przypomnę sobie techniki z Krav Maga.
Choć nie zawsze (50/50) pamiętam o tej przerwie, to kiedy ją wdrożę (a zwłaszcza w aktywnej, fizycznej formie) wracam do biurka dużo świeższy, a w głowie jest więcej pomysłów.
3. Godzinka luzu na starcie – poczekaj z włączeniem komputera
O tej metodzie przeczytałem u niegdysiejszego Kominka, obecnego Jason Hunta, czyli Tomka Tomczyka.
Chodzi o to, by każdego ranka, po wstaniu, poczekać z włączeniem komputera, by nie była to nasza pierwsza, zakodowana czynność.
Jednym z moich bezwarunkowych odruchów rano było włączenie komputera. Niejako jak mantra, zwyczaj. Zwlekałem się z łóżka, szedłem do komputera, pstryk, a dopiero potem wysikać.
Następnie, jedną ręką wkładałem bokserki, a drugą już zerkałem na zamówienia w sklepie internetowym. Skutkiem tego, była godzina 12.00, a ja już czułem się jak wymemłany i wypluty przez olbrzymiego bernardyna z beczułką rumu zawieszoną pod szyją.
Jako, że czasem dziennie spędzam przy komputerze 12-14 godzin, czasem rzeczywiście zbiera się na wymioty patrząc na tę cudowną maszynkę. Odseparowanie się rano od monitora naprawdę pomaga. Wycisza, uspokaja, pomaga uporządkować myśli.
4. Ranek – mocy przybywaj! Zmień tryb pracy na dzienny
Jako typowa nocna sowa, zmieniłem się w sowę nocno-popołudniowo-wieczorną.
Przeczytałem o tym u Adriana Kołodzieja – warto zmienić tryb pracy przy biurku z nocnej na dzienny. Rzeczywiście działa.
Wcześniej wydawało mi się, że jestem bardziej kreatywny o drugiej w nocy, mam wtedy więcej pomysłów, jestem w stanie więcej zrobić.
Skutkiem tego siedziałem często-gęsto do 2.00-3.00 w nocy, wstawałem półprzytomny koło 12.00, “zaskakiwałem” koło 16.00, a zaczynałem pracę koło 18.00.
I tak w kółko – będąc niewyspanym, półzdechniętym. Wrażenie efektywności brało się stąd, że goniły mnie terminy – dlatego też robiłem wszystko na ostatni moment, przez co zadania były upchnięte do granic możliwości. Stąd myślałem, że jest ich tak niesamowicie dużo, a sam wprost bucham kreatywnością.
Teraz wstaję między 8.00, a 9.00, zasypiam o 1.00 w nocy, najpóźniej o 00.00 wyłączam komputer. Staram się spać ok. 7,5 godziny (w półtoragodzinnymi trybie spania). Bo tygodniu były naprawdę duże efekty – przede wszystkim miałem więcej energii, nie byłem wiecznie zaspany, udało mi się też realizować więcej zadań.
A ci, którzy twierdzą, że w nocy im się lepiej pracuje – pamiętajcie, że Hitler też pracował do białego rana, wstawał koło 16.00 i… przegrał wojnę 😛
5. Godzina luzu na dobranoc – warto poczytać przed zaśnięciem!
Potężna rzecz, wybitnie mi pomogła. O tym przeczytałem w jakimś anglojęzycznym artykule, link był na Wykopie. Niestety nie umiałem go znaleźć, by się z Wami podzielić (jeżeli ktoś na niego trafi, będę bardzo wdzięczny za podesłanie!).
Chodzi o to, by osoby pracujące przy komputerze, przed zaśnięciem zrobiły sobie godzinę przerwy – między wyłączeniem komputera, a faktycznym udaniem się w objęcia Morfeusza.
Dlatego, że w momencie gdy kładziemy się spać zaraz po wyłączeniu komputera, umysł jest tak napakowany informacjami, że nie znajduje czasu by odpocząć i je właściwie uporządkować – zasypiając, nie dajemy mu takiej możliwości.
Warto zatem przez godzinę porobić jakieś “odmóżdżające” zajęcia, które pozwolą na zdystansowanie się do spraw, którymi się zajmowaliśmy. Może to być malowanie paznokci (osobiście rzadko praktykuję), mycie (trochę częściej), przygotowanie kanapek na drugi dzień, słuchanie muzyki, nałożenie maseczki na twarz lub leżenie i gapienie się w sufit (rewelacja. Poważnie, polecam!).
Mi osobiście największą frajdę sprawia czytanie. Ale w przeciwieństwie do rozlicznych Guru, nie mówię o książkach/czasopismach branżowych, ale o czymś co sprawia mi przyjemność – czyli literaturze pięknej. Czytanie książek “zawodowych” powoduje, że myśli mimowolnie krążą wokół tematów związanych z pracą, a nie o to chodzi.
Poza tym, po lekturze 4 książek z cyklu “przeczytaj książkę, odmień swoje życie, pracuj 2 godzin dziennie i zostań milionerem”, mam wrażenie wałkowania na wsze sposoby tego samego wodolejstwa, które można by sensownie streścić na dwóch stronach A4.
Dużo więcej wiedzy o życiu wyniosę z Ferdydurke, albo Sapkowskiego. Poza tym nie rozumiem jak się można skazywać na Somalię umysłową i własnoocznie rezygnować z literatury. Ale to tylko dywagacja na koniec 🙂
To tyle jeżeli chodzi o pierwsze 5 sposobów. Kolejny wpis z cyklu już niebawem, oczywiście, jeżeli macie jakieś swoje metody – podzielcie się nimi w komentarzu.
Reasumując:
1. Warto zadbać o czyste i uprzątnięte miejsce pracy.
2. Warto zaplanować sobie przerwy, podczas których odetniemy się na kilkanaście minut od tematyki pracy.
3. Zmiana trybu pracy z nocnego na dzienny.
4. Poczekać godzinę z włączeniem komputera zaraz po przebudzeniu.
5. Zrobić sobie godzinę przerwy przed zaśnięciem.