Na początku był chaos, pisał Jan Parandowski w Mitologii. Złośliwi dopowiadają, że tak już zostało. Nieco gorzki posmak ma zatem wniosek, że fraza na początku był chaos i tak już zostało, definiuje strategię marketingową w 90% polskich, małych firm. Od czego więc musimy zacząć, by ten chaos uporządkować?
Zacznijmy od podstaw. Zderzmy Mitologię z innym dziełem kultury. Wybierzmy tekst tak kanoniczny, że bardziej się nie da. Poszukajmy w nim zdania, które zaczyna się tak samo, jak u Parandowskiego.
Może tam będzie zawarta wskazówka, która wprost powie nam, od czego zacząć naprawianie marketingu?
Bierzemy więc do ręki Biblię, otwierany Ewangelię św. Jana. I co czytamy w pierwszym zdaniu?
Na początku było słowo. [..] Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
Dziękuję. Sprawa załatwiona.
Najważniejsze dzieło, na którym wyrosła kultura całej cywilizacji europejskiej mówi wprost: opanuj Słowo, a opanujesz marketing.
Marketingowe Słowo to absolutna podstawa, od której trzeba zacząć
Jeżeli nie nauczysz się jak pisać po marketingowemu, nie zrobisz wyników:
- Nie zrobisz pierwszego zdania do rolki, które magnetycznie przyciągnie uwagę i zrobi wielotysięczne zasięgi.
- Nie przygotujesz treści do reklamy Google Ads, w którą internauci będą tak klikać, że aż będzie furkotało.
- Nie opiszesz produktu w sklepie, po przeczytaniu którego klient zakrzyknie ochoczo Nic więcej mi nie trzeba, wiem wszystko, WOW, KUPUJĘ!
- Nie odpiszesz na maila z zapytaniem tak, że klient w Twojej odpowiedzi zadzwoni do Ciebie i powie: Gra i buczy! Działamy! Kiedy podpisujemy umowę?
- Nie wypozycjonujesz swojej strony, by wskoczyła do TOP 3 wyników wyszukiwania.
- Nie napiszesz posta na Facebooka, który jako jeden z tysiąca, klient zrobi wielkie oczy i przeczyta uważnie od początku do końca. Dwa razy. I zapisze, żeby o nim nie zapomnieć.
Ale co to znaczy pisać po marketingowemu?
Jest mnóstwo książek, artykułów porad, trików i gotowych schematów jak pisać, by zachęcić klienta do reakcji (zakupu, obejrzenia, przeczytania, kliknięcia).
Warto i trzeba z nich korzystać. Ważniejsze od tych metod jest to, by na początku pozbyć się przekonania, że szlifując warsztat tworzenia treści, chcesz oszukać klienta.
Pozostając w wątku Biblii — to jest śmiertelny grzech.
Pisanie po marketingowemu nie ma nic wspólnego z manipulowaniem za pomocą słów.
NIE CHODZI O TO, żeby by niecnymi sztuczkami słownymi nabrać klienta, tak by od razu kupił.
Chodzi o to, by klarownie jak się tylko da, opowiedzieć o produkcie/ usłudze, tak by klient był na 100% przekonany, że to Ty będziesz najlepszym wyborem. I masz produkt / usługę, której potrzebuje. A ta usługa i produkt spełnią jego oczekiwania.
Słowo marketingowe to prosta opowieść
Nie oszukuj. Nie kłam. Nie dopowiadaj.
Ludzie kochają kupować, ale nie cierpią być namawiani do zakupów.
Zatem pisz szczerze. Od serca. Zrozumiale. I chwytliwie.
Wyobraź sobie to, co masz napisać, jak spotkanie z klientem w przytulnej kafejce z aromatycznie pachnącą kawą. Siadacie przy jednym stoliku, w miłej atmosferze.
I rozmawiacie. Po prostu.
Mówisz: moje produkty / usługi są naprawdę super. Są całym moim życiem, chciałbym Ci o nich opowiedzieć. I, tak prosto z serca, wyjaśnić czemu ich potrzebujesz.
Opowiem Ci o ich zaletach. Pokażę, jak rozwiążą Twój problem. Podpowiem Ci, co na plus zmieni się w Twoim życiu, jak zaczniesz z nich korzystać.
Zobacz, jak będzie Ci łatwiej. Zobacz, ile oszczędzisz. Zobacz, jakich problemów unikniesz.
A do tego dostaniesz ode mnie to, to, to i to. I JESZCZE w tym Ci pomogę.
Sprawdź. Tu mam opinię innych osób, które już kupiły.
Opowiadasz to wszystko z takim zaangażowaniem i tak prosto, że klient myśli kurczaki, faktycznie go to jara. Sprawia solidne wrażenie. Przekonał mnie. To naprawdę brzmi w porządku. Naprawdę tego potrzebuję. Kupuję!
Nie staraj się pisać ZA DOBRZE (serio!)
Witold Gombrowicz, chyba najwybitniejszy polski prozaik, miał marzenie, by czytały go miliony Polaków. Chciał, by jego dzieła zawędrowały pod strzechy i leżały w na półce w każdym polskim domu, tuż obok Biblii.
Przyznasz, że skromne marzenie, prawda?
Był tą myślą opętany. Podporządkował jej całą swą artystyczną ścieżkę. Niestety, był… za dobry. Choć chciał, nie potrafił pisać tak, by ten szary Kowalski go zrozumiał. Tak się napakował otoczką filozoficzno-warsztatową, że potrafił pisać tylko w sposób… wybitny. Trudny. Skomplikowany.
Cóż za przekleństwo! Pisać ZA DOBRZE.
Choć twórczość Gombrowicza jest perfekcyjnie zgodna ze sztuką literacką (więcej, do dziś sama wyznacza jej trendy), to jest biegunowo odległa od tego, co ten szary Kowalski rozumie przez pojęcie czytania dla przyjemności.
Być tak dobrym, że… nikt nie chce tego czytać
Efekt? Czytanie Gombrowicza to droga przez mękę. Jego wypociny kręcą tylko profesorów literatury, którzy podczas konferencji, w bitwach interpretacyjnych, rzucają się sobie do gardeł. A klient z precyzyjnie dobranej grupy docelowej, ten zwykły Kowalski, który był na celowniku artysty, stoi z boku i mówi:
- nie rozumiem, o czym to jest lub
- nudne, nie podoba mi się.
Takie podejście a’la Gombrowicz jest najgorsze. Gdy wmawiasz sobie, że chcesz tworzyć dla zwykłych odbiorców, swoich klientów, ale… chcesz pisać ZA DOBRZE i ZBYT ZGODNIE ZE SZTUKĄ.
Zamiast pisać od serca, chcesz pisać jak najlepszy marketingowiec świata.
Tak kurczowo trzymasz się wytycznych (bo tak wypada) i przyzwyczajeń (bo po co coś zmienić, skoro coś tam działało), że klient o twoich treściach powie: nie rozumiem, o czym to jest lub nudne, nie podoba mi się.
A jeżeli klient tak powie, to masz przerąbane.
Nie przeczyta.
Nie kliknie.
Nie obejrzy.
Nie napisze do Ciebie.
Nie kupi.
To przez takie zbyt ambitne podejście powstają teksty, których nie da się czytać:
- Klasyczne potworki w stylu w trosce o najwyższą jakość naszych usług, wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom naszego klienta.
- Twory tak napakowane fachowym i trudnym słownictwem, że odbiorca ma dość już po przeczytaniu pierwszego zdania i zamyka stronę.
- Nudne do porzygu kalki 1:1, które niczym się nie różnią od innych treści, więc reakcja odbiorcy na wszystkie taka sama. To znaczy, nie ma jej wcale.
Zdecydowanie lepsze podejście mają tacy pisarze jak Remigiusz Mróz czy Andrzej Ziemiański. Twórcy może i warsztatowo trzeciorzędni, ale za to to, co wyprodukują, czyta się jednym tchem.
Jeżeli Twoje treści marketingowe będzie się czytało (i oglądało) jednym tchem, to znaczy, że tworzysz tak, jak powinno się to robić. A klienci będą je uwielbiać.
I tak, jest to cholernie trudne.
I tak, wymaga to dużo pracy i wysiłku.
I tak, da się tego nauczyć.
I tak, są gotowe schematy, o które możesz się oprzeć, żeby zacząć tak pisać, by klienci pokochali Twoją firmę.
Od czego zacząć tworzenie treści marketingowych, które magnetycznie działają na klientów?
Zacznij od… pisania nagłówków i pierwszych zdań.
Są kluczowe.
Dobry nagłówek obroni średnią treść. Najlepsza treść przepadnie przez słaby nagłówek. Więcej o tym pisałem w tym artykule: bez tej rzeczy nie zrobisz zasięgów w social media (marketing jak małpka w Żabce na śniadanie)
I będzie to też doskonałe wprowadzenie do pisania Słowem marketingowym. Bo otwiera oczy.
Jak zacząć?
Wejdź w Google lub ChatGPT i poszperaj, czym są formuły sprzedażowe, takie jak:
1. AIDA:
- Attention (Uwaga): Przyciągnij uwagę klienta, wyróżniając się na tle konkurencji.
- Interest (Zainteresowanie): Wzbudź zainteresowanie, dostarczając istotne informacje.
- Desire (Pragnienie): Stwórz pragnienie posiadania produktu, podkreślając jego korzyści.
- Action (Działanie): Zachęć klienta do podjęcia decyzji zakupowej.
2. PAS:
- Problem (Problem): Zidentyfikuj problem, z którym boryka się klient.
- Agitation (Wzburzenie / Pobudzenie): Podkreśl negatywne konsekwencje tego problemu.
- Solution (Rozwiązanie): Przedstaw rozwiązanie, które oferujesz.
3. PPPP:
- Picture (Obraz): Wprowadź klienta w obraz tego, co może osiągnąć.
- Promise (Obietnica): Obiecaj konkretne korzyści wynikające z produktu.
- Prove (Dowód): Udowodnij swoją obietnicę dowodami, referencjami, wynikami.
- Push (Zachęta): Skłoń klienta do podjęcia działania.
Zacznij od AIDY bo to podstawa podstaw
I spróbuj na jej podstawie stworzyć treści marketingowe, których teraz potrzebujesz:
- napisy na miniaturę do filmu,
- tytuł filmu na Facebooku / Instagramie / Tik Toku / YouTube,
- pierwsze zdania w opisie posta na Facebook / Instagram,
- tytuł posta / artykułu,
- pierwsze zdania w opisie usługi / produkty w sklepie lub na stronie www.
- opis produktu jako e-mail, kiedy odpisujesz klientowi,
- pierwsze zdanie, jakie wypowiadasz w filmie,
- opisy produktów lub usług w Google Maps.
Jak ogarniesz podstawy AIDY, weź w obroty kolejną formułę. I powtórz.
Efekty będą kosmiczne. Gwarantuję.