Ten artykuł i podcast są dedykowane przedsiębiorcom, którzy chcą znaleźć dobre szkolenie lub kurs online w rozsądnej cenie, tak by nie przepłacić, a całość była idealnie dostosowana do ich potrzeb.
Jak wybrać dobre szkolenie / kurs online przesłuchaj podcast:
Geneza odcinka – o co chodzi z tymi szkoleniami?
Widmo kryzysu gospodarczego, trwająca epidemia i ciekawe czasy w jakich przyszło nam żyć sprawiły, że proces, który do tej pory powodował powolne przenoszenie handlu do strefy e-commerce, gwałtownie przyspieszył. Przedsiębiorcy, zmuszeni okolicznościami, zaczęli na potęgę tworzyć treści, nagrania, materiały, usprawniać formę prowadzenia firmy w oparciu o narzędzia online. Dokonał się przełom technologiczny, i szanse na to, by marketing, reklama i podejście do prowadzeniu biznesu wróciły do stanu sprzed epidemii są nikłe.
W kanałach reklamowych zaroiło się od szkoleń, zajęć, kursów dotyczących wszystkich aspektów przenoszenia i funkcjonowania biznesu w sieci. Dla biznesu szkoleniowego online nadeszły złote czasy. Okazało się, że dookoła czyhało wielu ekspertów, którzy podjęli decyzję, by właśnie teraz się ujawnić.
Nie ma co się dziwić, podobnie jak ja, wiele osób chce popłynąć na fali, uszczknąć swój kawałek tortu i pokazać Ci jak “robić biznes w internecie”. Ich prawo. Ty zaś powinnaś / powinieneś mieć narzędzia i wiedzę dotyczące weryfikacji tego, czy oferta, którą ktoś chce Ci zaprezentować jest odpowiednia, dobrze przygotowana i dostosowana do Twoich potrzeb. Czy za takie szkolenie nie przepłacisz i nie stracisz nań czasu.
Jakie jest moje doświadczenie ze szkoleniami online?
Na potrzeby tego podcastu próbowałem to policzyć i wyszło mi, że od 2011 roku kupiłem jakieś 40 szkoleń, może trochę więcej. Chodzi mi tu typowo o kursy i szkolenia online. Wychodzi więc średnio 3-4 na rok. Nie jest to więc jakaś oszałamiająca liczba, w przeciwieństwie do niektórych ekspertów, nie wydałem też na nie ciężkich milionów.
Ale kilka swoich przemyśleń mam i mogę do tego nurtu się podpiąć i dorzucić swoje parę groszy. Tym bardziej, że były wśród nich prawdziwe kursowe torpedy, średniaki, i, niestety, tak słabe produkty, że aż dziwiłem się, że komuś nie było wstyd brać za taki chłam pieniędzy.
Pokażę co decyduje o tym, czy uważam szkolenie czy też kurs za wartościowe, co warto przemyśleć i na jakie rzeczy zwrócić uwagę zanim zdecydujesz się na zakup (bo w trakcie kryzysu każdą złotówkę trzeba oglądać po kilka razy).
Nie będę linkował do słabych czy złych przykładów (takie mamy założenia związane z misją bloga – my nie chcemy budować swojej marki na kontrowersjach i mikro wojenkach), za to z wielką przyjemnością pokażę Ci kim są według mnie dobrzy polscy szkoleniowcy i autorzy kursów (i nawet jeżeli nie chcesz od nich kupować produktów, warto zerknąć jak podchodzą do swojego biznesu, jak prezentują ofertę, by złapać solidny punkt odniesienia, który pomoże Ci w rozsądnym wyborze).
Czego dowiesz się z tego artykułu i podcastu?
Podzielę swoimi propozycjami dotyczącymi tego jak wybrać dobry kurs lub szkolenie online, tak by spełniło nasze oczekiwania i by nie marnować na nie czasu i pieniędzy. Pokaże kilka chwytów retorycznych stosowanych przez autorów, które mogą świadczyć o tym, że mamy do czynienia ze słabym merytorycznie produktem.
Oczywiście, jeżeli wspomniane przeze mnie elementy się pojawią, nie należy od razu zakładać, że szkolenie trzeba skreślić, kurs jest słaby, a autor chce Cię oszukać. Warto może jednak poświęcić więcej czasu na weryfikację i pogrzebać więcej, czy to aby na pewno to o co chodzi.
Zalecenia owe nie są oparte również o żadną odgórną “szkołę sprawdzania kursów”. To efekt moich przemyśleń i doświadczeń związanych ze szkoleniami i kursami, które do tej pory zakupiłem.
To nie jest tak, że ja zniechęcam do kursów – nie chcę budować tutaj koncepcji samouka, który wszystko wie najlepiej – choć uważam, że praktyka jest ważniejsza od nabywanej wiedzy. Szkolenia są bardzo potrzebne – pomagają oszczędzić czas, pieniądze, rozszerzyć horyzonty. Pozwalają nam uniknąć błędów innych, pokazują procesy i ścieżki, którymi warto podążać. Pod warunkiem oczywiście, że wybierzemy dobrą, wartościową wiedzę.
Komu przyda się ten odcinek?
Kieruję go do przedsiębiorców, którzy w związku ze zbliżającym się kryzysem i epidemią myślą o tym jak zmienić swój model biznesowy i chcą zacząć intensywniej działać / sprzedawać w internecie. Natomiast do tej pory nie kupowali zbyt wielu materiałów szkoleniowych w sieci (albo w ogóle się nie szkolili, albo korzystali ze szkoleń stacjonarnych).
Przyda Ci się ten odcinek, zwłaszcza jeżeli do tej pory bagatelizowałaś / bagatelizowałeś działania z firmą w internecie, a teraz, z racji sytuacji gospodarczej, grunt zaczyna Ci się palić pod nogami i szukasz desperacko wiedzy, która lukę tę pomoże Ci nadgonić.
Zaś jeżeli jesteś starym, internetowym, kursowym wyjadaczem – nie sądzę, bym był w stanie czymś Cię zaskoczyć, bo na pewno masz własną hierarchię wartości, która decyduje o tym, czy warto dane szkolenie kupić czy nie.
W czym pomoże Ci ten podcast?
Podpowiem Ci na jakie rzeczy warto zwrócić uwagę wybierając kurs czy też szkolenie online: tak by ze wszystkich produktów wybrać ten w odpowiedniej cenie i najlepiej dostosowany do Twoich potrzeb.
Nie traktuj ich jako niepodważalnych, żelaznych wytycznych – raczej wskazówki, które pozwolą Ci uspokoić emocje, chwilę się zastanowić, tak by podjąć przemyślaną decyzję.
Chciałbym, by ten podcast pomógł uchronić Cię przed wpadnięciem w sidła jednorazowych sprzedawców – którzy wiedzą, że oferują słaby produkt, są nastawieni na jednorazową sprzedaż, ale liczą, że dasz się nabrać i po zakupie nie będziesz chciał/a pieniędzy z powrotem.
Zanim wybierzesz kurs…
Zanim w ogóle wybierzemy szkolenie warto zastanowić się nad kilkoma rzeczami. Często proces decyzyjny może działać w ten sposób, że najpierw widzimy reklamę kursu, a dopiero potem przychodzi myśl – to by mi się przydało! Ja sugeruję w takiej chwili przystopować i nieco odwrócić ten trend. Najpierw zastanowić się czego potrzebujemy, a dopiero potem dokonywać wyboru.
1. Czego tak naprawdę potrzebujesz?
Jeżeli szkolenie zainspirowało Cię do poszerzenia wiedzy, warto sobie zadać pytanie – czego tak naprawdę potrzebujesz? Jakie umiejętności chcesz nabyć lub poprawić? W czym stać się lepszym? Co w firmie usprawnić? Czego się nauczysz? I równie (nawet ważniejsze) ważne są odpowiedzi – co ci jest NIE potrzebne? Jakie elementy zbędne?
Najlepiej wszystko sobie spisać na kartce i dopiero porównać z tym, co znajduje się w ofercie.
2. Czy potrzebujesz wszystkiego co w jest w tym kursie?
Skoro wiemy czego potrzebujemy, czy aby na pewno wszystkie te rzeczy znajdują się w kursie? A może jest w drugą stronę – może większa część tego kursu tak naprawdę nie będzie nam potrzebna? Może interesuje nas tylko podstawowy wariant, a nie wchodzenie w najdrobniejsze szczegóły? Może warto poszukać innego kursu, który lepiej spełni oczekiwania?
3. Może ktoś inny oferuje podobne szkolenie, które będzie bardziej Ci odpowiadało?
Kto powiedział, że musisz kupić akurat ten kurs, który teraz oglądasz? Sprawdź inne szkolenia o podobnej tematyce. Może trafisz na takie, które będzie bardziej odpowiadało Twoim potrzebom lub prowadzący przypadnie Ci do gustu?
4. Czy nie ma tej wiedzy za darmo?
Może zamiast od razu kupować gotowe szkolenie lub kurs, warto rozważyć opcję samodzielnego działania i poszperać nieco w sieci? Internet kipi od darmowej, merytorycznej wiedzy, która na start w zupełności Ci wystarczy.
Jeżeli szukasz wiedzy podstawowej – z pewnością znajdziesz pełno wartościowych szkoleń, trzeba trochę poszperać, parę razy sparzyć się na materiałach “ogólnych”.
Jeżeli szukasz wiedzy specjalistycznej – może się okazać, że jakiś zapaleniec już założył profil, w którym opowiada o blaskach i cieniach swojego zawodu i robi to ciekawie, merytorycznie, tylko dlatego, że sprawia mu to frajdę.
Takie samodzielne poszukiwanie ma również tę zaletę, że tworzysz sensowne podwaliny wiedzy. Dużo szybciej się uczysz i zastanawiasz – nabywasz pierwsze szlify, które łatwiej będzie doprecyzować w oparciu o kupno szkolenia.
Tu sugeruję również sięgnąć po anglojęzyczne źródła, bo w wielu przypadkach są dużo bardziej obfite.
5. Czy popularność autora ma znaczenie?
Może się wydawać, że lepiej wybrać autora, którego filmy na YouTube mają setki tysięcy wyświetleń. Nie koncentrowałbym się na tym aż tak bardzo. Lepiej oprzeć się na innych przesłankach. Początkujący, niszowy kurs również może obfitować w przydatne rzeczy.
Ponadto są autorzy bardzo popularni w swoich branżach, ale oferują na tyle wąską i rzeczową wiedzę, że nigdy nie dobiją popularnością do osób, które mówią dużo, ładnie, pięknie, ale o trywialnych oczywistościach, które dobrze się klikają, miło się ogląda, ale ciężko w nich doszukać się praktycznej, eksperckiej wiedzy.
6. Sprawdź autora i opinie o nim
Zanim wydasz pieniądze na szkolenie, a autorem kursu jest osoba, której w ogóle nie kojarzysz, poświęć 15-25 minut na drobny resaerach. Przejrzyj YouTube, Facebooka – co, gdzie, jak tworzy, jaką wiedzą dzieli, czym się zajmuje, jak odpowiada na komentarze, jak wyglądają jego ogólnodostępne materiały, czy są jakieś ślady działalności w branży.
Poszperaj trochę w Google – sprawdź opinie o kursach, szkoleniach, czy posiada stronę / strony, co i kiedy na nich udostępniał, czy da się znaleźć jego biznes, o którym opowiada.
Jeżeli na stronie linkuje do opinii klientów – zobacz czy oni naprawdę istnieją, czy prowadzą firmy, o których wspominają, czy to są faktycznie ich zdjęcia, a nie jakieś stockowe zastępcze grafiki i czy te firmy prosperują (jak wygląda ich strona, gdzie są zarejestrowane).
A jeżeli masz jeszcze wątpliwości – napisz i zadaj wprost pytanie – na e-mail, poprzez Facebook. Po tonie i sposobie odpowiedzi też można dużo wywnioskować.
Ile musi kosztować dobry kurs?
Nie uważam, że cena determinuje jakość kursu. Można wyhaczyć super szkolenia za kilkadziesiąt złotych i można wyrzucić nawet 4000 zł na pseudokurs. (była swego czasu głośna afera, gdzie jeden z bardzo popularnych motywacyjnych trenerów oferował kursy w bardzo wysokiej cenie, obiecywał szybko złote góry, opowiadał jak jego klienci zarabiają grube miliony na tym kursie, po czym okazało się, że materiały były pełne oczywistości, archaiczne, nie aktualizowane, a ich jakość kompletnie nie była adekwatna do ceny. Potem za pomocą prawnika walczył z uczestnikami, którzy chcieli odzyskać pieniądze – włącznie z tym, że blokował komentarze i straszył właścicieli forum, na którym wrzała dyskusja).
Co jest najważniejsze przy wyborze kursu?
Przy wyborze dobrego kursu zwracam uwagę na trzy rzeczy:
- Autor robi to faktycznie z pasji, temat, o którym opowiada “jara” go – nagrywa podcasty, pisze bloga, publikuje materiały, organizuje spotkania, webinary. Widać, że kurs jest zwieńczeniem lub jednym z etapów konsekwentnej drogi dotyczącej tego jak ma wyglądać jego ścieżka zawodowa. Bez różnicy czy dopiero zaczyna, czy jest już starym wyjadaczem.
- Autor nie boi się przekazywać dużo PRAKTYCZNEJ wiedzy za free – wie, że jego kursy są na tyle dobre, że dzielnie się praktycznymi poradami nie stanowi zagrożenia. Wręcz przeciwnie – to, że pomaga ludziom, zwiększy zainteresowanie jego ofertą. Przy czym dzielenie wiedzą w moim odczuciu nie oznacza tego, że ktoś publikuje mnóstwo chwytliwych materiałów (to popularna taktyka budowania zasięgu treścią w dziedzinie rozwoju osobistego). Nacisk położyłbym na właśnie na praktykę – czyli wiedzę, którą faktycznie można wdrożyć, która pokazuje JAK coś zrobić, a nie tylko CO należy wykonać. Dlatego też nie przekonuje mnie koncept promocyjny zakochanych w sobie szkoleniowców, którzy tworzą mnóstwo treści o inspirująco-intrygujących nagłówkach, opierają się przede wszystkim o emocje, mówią dużo, pięknie, sensownie, przekonująco, angażująco, ale niestety bardzo ogólnie, powtarzając to samo i dotykając samych truizmów (przykładowo to wszystkie oklepane materiały dotyczące nawyków milionerów, biedaków, pełne motywacyjnego pustosłowia).
- W zachęcie do kupna kursu / prezentacji / wpisie / wideo /materiałach reklamowych na pierwszym miejscu są stawiane potrzeby klienta, a nie pompowanie ego prowadzącego – im prowadzącego jest więcej, im jest bardziej krzykliwy, rozemocjonowany, wulgarny, tym bardziej obniża tym mniej mam ochotę taki kurs kupić.
By nie pozostać gołosłownym i wskazać autorów, którzy reprezentują ścieżkę, która mnie przekonuje i są autorami z pasją i misją: Michał Szafrański, Bartek Popiel, Jacek Kłosiński, Marcin Iwuć, Paweł Kępa – możesz sprawdzić jak prowadzą komunikację, jakie materiały udostępniają za free.
Jak dobrze się w wgryziesz w treść materiałów na ich stronach znajdziesz mnóstwo praktycznych i konkretnych porad.
1. Ideologia
Unikam kursów online i szkoleń, które pysznej glorii własnej doskonałości, odnalazły jedyną słuszną, najlepszą metodę na rozwiązanie problemu (marketingu, sprzedaży, kontaktów z klientem). Unikam również takich, które stawiają na zaangażowanie ideologiczne, a nie meteorytykę (próbują przekonać do swojej wizji świata lub wciągnąć w społeczność działającą na quasi sekciarskich zasadach).
Zwróciłbym uwagę na następujące symptomy:
- Jedyna, słuszna najlepsza metoda – autor przedstawia swój kurs jako jedyny, słuszny, najlepszy szydząc i deprecjonując inne kanały sprzedaży i działania (wszyscy się mylą, tylko Ja mam rację).
- Prezentowanie autorskiej, najczęściej tajemniczo nazwanej metody a’la D.U.P.A. – po latach prób i błędów opracował jedyną, najlepszą metodę D.U.P.A. (Dosskotycznie, Ulepszone, Pozyskiwanie, Abonentów), która ta metoda jest całkowitym zaprzeczeniem wszystkich działań, które miały miejsce w danej branży. Słowem – wszyscy do tej pory się mylili, na szczęście wchodzę JA cały na biało. Metoda jest rewolucyjna, jedyna, nikt i nigdy tego nie próbował (co w dobie postmodernizmu, gdy opieramy się przede wszystkim na ulepszaniu istniejących już konceptów jest odważnym twierdzeniem).
- Tworzenie zamkniętej, “zagrożonej” społeczności o jedynym słusznym poglądzie – żeby była jasność, tworzenie społeczności dookoła produktu to coś fantastycznego. Niebezpieczniej się robi, gdy dryfujemy w stronę jedynej, słusznej prawdy, stawiając narrację na zasadzie: my kontra reszta świata (odkryliśmy najlepszy model sprzedażowy, a kto nie chce do niego dołączyć, niech tyra do rychłej śmierci za 2000 zł). Zwłaszcza, gdy to podejście jest okraszone obszernymi relacjami z imprez branżowych lub wspólnych wyjazdów rekreacyjnych. Także lepiej zachować ostrożność z dołączaniem do grup ludzi, którzy są “głodni sukcesu, nastawieni na zysk”.
- Haczyk ideologiczny – gdy kurs ma mnie przemianować w wyznawcę jakiejś społecznej ideologii, do tego stopnia, że autor nie ma klientów czy subskrybentów, ale “wyznawców” (gdy głównym elementem kursu będzie to, że będę mógł się identyfikować z jakąś społeczną ideą, opartą na emocjach, skonstruowany w bardzo prymitywny, zero-jedynkowy konstrukt, opierając się na przekłamaniach i generalizowaniu. W kursach podrywu jest to grupa mężczyzn, którzy przejrzeli niecne sztuczki żądnych pieniędzy kobiet, w kursach marketingowych prowadzonych przez kobiety jest to wykorzystywanie jako głównego elementu argumentu płci: kurs jest dobry, bo kobietom jest gorzej / ciężej / trudniej i tylko kobieta może je zrozumieć i pokazać jak rozwiązać problemy).
2. Łatwy, szybki zysk, bez doświadczenia
Jeżeli kurs obiecuje błyskawiczne efekty / bardzo duże i szybkie pieniądze praktycznie bez wysiłku – bądź czujny jak pozbawiony obuwia międzywojenny arystokrata na łące pełnej krowich placków.
Jeżeli jest to szkolenie, które ma Cię nauczyć działania w jakiejś branży od podstaw i obiecuje, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie – to doszukiwałbym się drugiego dna. Nie bez kozery ludzie nabierali się na piramidy typu Amber Gold tylko dlatego, że im obiecywały wysoki, szybki i łatwy zysk bez ryzyka.
Też takim punktem alarmowym są obiecywane miliony – gdy hasła związane z zarabianiem milionów pojawiają się w nagłówkach, tytułach i opisach danego kursu. Lub przytaczane przykłady klientów, którzy już kupili ten kurs (moi klienci zarobili 100 000 zł po pierwszych trzech miesiącach – i rodzi się pieniądze, jacy klienci, ilu jest, kiedy, na czym, w jaki sposób autor to weryfikuje – przysyłają mu sprawozdania?).
Dziwnym trafem, osoby, które robią dobre kursy i dobre biznesy w internecie jednym głosem mówią, że takie działania wymagają mnóstwo wytrwałości, wyrzeczeń, cierpliwości i zaangażowania. I jeżeli, ktoś kto robi dobrą robotę, zaoferuje Ci kurs, to powie, że da Ci dobrze przygotowany, zrobiony krok po kroku produkt, gdzie wszystko pokaże i wyjaśni, ale najważniejszą pracę musisz zrobić sam. I będzie to wymagało do Ciebie dużo pracy.
Dlatego, uważałbym na następujące nagłówki:
- Jak W 30 Dni Zdobyć 1000 Klientów Bez Wychodzenia Z Domu Nie Odgonisz Się Od Telefonów
- Łatwo szybko i bez doświadczenia otwórz agencję social media
- Pracuj 6 godzin w tygodniu i zarabiaj tysiące
- Pierwszy milion praktycznie bez wysiłku
- Zarabiaj łatwo pieniądze, o których inni mogą pomarzyć
3. Rejestracja + pakiet startowy
Jeżeli masz się zapisać na szkolenie dotyczące super modelu biznesowego, w którym wymaga się od Ciebie zarejestrowania przez konkretny link i kupienia pakietu na start, który potem można “reinwestować”… No cóż, istnieje ryzyko, że łapiesz się na biznes, który polega na tym, że ktoś zarabia na sprzedaży takich pakietów startowych i w dalszej perspektywie będzie Cię zachęcał do tego samego – byś oferował te pakiety swoim znajomym, rodzinie, przyjaciołom.
Często dodatkowo są tutaj oferowane rabaty na start – w postaci możliwości “zarobku” (kupujesz pakiet za 300 zł i na start dostajesz 50 zł prezentu w systemie rozliczeniowym kursu).
Oczywiście wszystko to w dalszej perspektywie niebotycznych zysków i pozostania purpurową orchideą.
Ważne! Nie myl tego typu działań z programami partnerskimi – to zupełne co innego (w sensie program partnerski jest legitną, uczciwą drogą zarobku).
4. Transparentność
To jest dla mnie diabelsko ważna rzecz. Lubię wiedzieć kim jest prowadzący i czego będzie dotyczyło szkolenie. Nie chodzi o to, by od razu dawał raport ze swoich działań, wgląd do tabel, odkrywał wszystkie karty – chwalił się zyskami, prezentował wszystkich klientów i (choć są tacy, którzy tak robią i całkiem nieźle na tym wychodzą – przykładowo Adam Grzesik na swoich szkoleniach pokazuje uzupełnione budżety firm, które prowadzi i bez ogródek opowiada o finansach – ile wydaje na prowadzenie firmy, a ile na przyjemności).
Odstręcza mnie budowanie sekretu szkolenia na enigmatyczności i tajemnicy. Czyli budowanie klimatu mrocznej konkurencji, która tylko czyha by wyrwać autorowi przepis na najlepszy biznes.
Bo mam wrażenie, że taka postawa, to zasłona dymna, bo prezentowana treść będzie na tyle ogólna i bezpłciowa, że nie da się o niej nic ciekawego na takim etapie powiedzieć.
I tu znów lampka się zapala, gdy widzę następujące podejście:
- Pytając o detale słyszę “dowiesz się na szkoleniu” – gdy zadaje się proste pytania, na jakie można udzielić prostych odpowiedzi.
- Opisy składają się samych ogólników – opis kursu i szkolenia opiera się na hiperbolizowanych przymiotnikach (najlepszy, największy, unikalny), bez konkretów. Przykładowo autor jest liderem w branży, działa na rynku polskim i zagranicznym – ale na czym polega to bycie liderem, jak się liczbowo objawia, jakie kampanie realizował… o tym cicho sza.
- Tajemniczy biznes / model sprzedaży – gdy narracja ociera się o kanwę niedopowiedzenia, że to potężny biznes / model biznesowy, przetestowało go tysiące ludzi, z których każdy zarabia tysiące, że to szkolenie sprawia wrażenie najlepszego biznesu świata – ale nigdzie nie ma informacji wprost o co chodzi i na czym to polega. Podobnie, kiedy autor na pytania konkretnie czym się zajmuje, w czym ma doświadczenie, kluczy, zbywa i ucieka się do nic nie znaczących ogólników (sprzedaję w internecie, sprzedaję na Amazon, oferuję produkt partnerski).
- Magiczny klient – gdy w historiach ciągle przytaczane są przykłady magicznych klientów, którzy zarabiają siedmiocyfrowe kwoty, ale jakoś tak zawsze bywa, że żaden z tych klientów nie czuje potrzeby żeby się ujawnić. Dla przykładu Michał Szafrański trzasnął artykuł z gościem, który wpadł na pomysł na biznes z prompterami, do którego zainspirował go właśnie podcast Szafrańskiego.
- Bo moja konkurencja to wyłapie – argument, który ma uzasadnić, czemu jest tak mało informacji przed szkoleniem. Tak jakby konkurencja incognito nie mogła go zakupić. Najlepsi szkoleniowcy nie mają czasu na przejmowanie się tym, czy konkurencja skopiuje ich pomysły (jeżeli ktoś będzie chciał to robić, Tuzy w marketingu jakoś nie drżą przed konkurencją, ba, nawet się cieszą, gdy konkurencja od nich kopiuje pomysły bo to oznacza, że wyznaczają trendy i konkurencja jest krok za nimi). Piotr Bucki z podcastu Biznes w IT, jakoś nie boi się tego, że konkurencja przejmie jego metody zarządzania firmą i opowiada śmiało o tym, jak marka, którą powołał do życia funkcjonuje od środka.
- Strona, na której jest tylko kurs i nie ma żadnych innych informacji – na stronie jest jakiś prosty, toporny landing page, na dziwnej domenie i nie ma tam żadnych, innych informacji, w tym takich podstaw jak regulamin sklepu czy adres firmy, w której masz ten kurs zamówić.
- Autor posiada 5 stron, 2 blogi, 6 projektów i… nie wiadomo co tak naprawdę robi – autor ma taki zapierdziel z projektami, społecznościami, działaniami, że trudno znaleźć tę jedną główną (jak choćby blog). Żadne nie są aktualizowane, nie wiadomo tak naprawdę, która jest tą “bazową”. Dodatkowo o nimi jego firmie ciężko znaleźć jakiekolwiek dane w internecie. Ale ciągle się chwali, że uruchomił “nowy projekt”…
- Autor przygotowuje specjalny FAQ, żeby wyjaśnić wątpliwości dotyczące tego czym się zajmuje – to jest wizerunkowy krzyż do trumny. Jeżeli autor musi przygotować nagranie, w którym opowiada o tym czym się zajmuje (a najczęściej to jest pół godziny powielania ogólnego bełkotu) no to wyraźnie widać jak podchodzi do prezentacji swej osoby przed kupnem kursu. Czasem też przemilcza odnoszenie się do innych działań, o które pytają go klienci (jakby jakimś wstydem było przyznać się do błędu lub tego, że coś wcześniej nie wypaliło). Jak kupowałem kurs dotyczący nagrywań podcastu od Marka Jankowskiego, nawet niespecjalnie czytałem opis dotyczący zawartości kursu – skoro gość nagrał (w tamtym momencie) ponad 250 podcastów o biznesie, jest doskonale znany w branży, to wiadomo, że zna się na tym o czym opowiada. Ale Marek niczego nie ukrywa, jasno pisze czym się zajmuje teraz, czym się zajmował kiedyś.
- Robienie kurtyzany z logiki i liczb – gdy w ofercie kursu liczby są przywołane, by pokazać policzalne efekty sprzedażowe, ale tak naprawdę nie mówią kompletnie nic. Przykładowo: moi klienci zarobili 506% – jacy klienci, ilu ich było, jaka była kwota bazowa, jak policzone są te procenty… tyle pytań, a odpowiedzi brak.
5. Rabaty i promocje na start za nic
Jak ktoś za samo kupno kursu na START daje mi od razu porażająco wysoki rabat, to coś tu nie gra. Nie chodzi o samą kwestię promocji. W rabacie nie ma nic złego. To normalne narzędzie wspomagające sprzedaż. Pod warunkiem, że jest wykorzystywane z głową. Paweł Tkaczyk pisał, że rabat to transakcja wiązana – klient robi coś, wykonuje jakąś akcję i w zamian otrzymuje upust – byle ten był sprawiedliwy.
Więc rabat jest OK, jeżeli dostałem go za określoną czynność: za udział w szkoleniu, zapisanie na newsletter, webinar, kupno innego produktu… To również doskonała metoda, by docenić dotychczasowych klientów – bo skoro już kupili jeden produkt, czemu drugiego im nie zaoferować taniej?
Rzecz zatem dotyczy tego za co dostajemy rabat oraz jaka jest jego wysokość. Czy faktycznie ma być formą “nagrody” czy tylko tanim chwytem sprzedażowym, na który ma się złapać każdy, kto widzi reklamę kursu.
- Zestaw produktów, który jest wart 10 000 zł z produktów i mogę go kupić za 97 zł – to dość częsty trik, gdy dodaje się kilkanaście produktów w pakiecie i potem oferuje się je po potężnej obniżce. To sprawia wrażenie, że za ułamek kwoty dostajesz multum bardzo drogich produktów. I tak może być w istocie, o ile te produkty faktycznie można kupić w takich cenach i są dostępne w sklepie autora. Bo jeżeli ich nie ma i ich nie sprzedaje, to ceny można sobie windować, aż po nieboskłon, gdy mogą być kompletnie oderwane od jakiejkolwiek realnej wartości.
- Rabat – 90% – jeżeli ktoś daje -90% rabat na start, to warto się zastanowić jaka jest rzeczywista wartość takiego szkolenia i jakie dana osoba ma podejście do klientów. Jakbyś się poczuł, gdybyś kupił kurs i po tygodniu okazało się, że to co było dla ciebie najwyższym studium, elitarną wiedzą, teraz jest dostępne w cenie 90% niższej? Bartek Popiel mówi wprost, że nie robi obniżek na Black Friday właśnie ze względu na swoich dotychczasowych klientów. Szanuję takie podejście jak pojebion.
6. Zdjęcia w ofercie
Co do formy zdjęć – uważam, że to jest bez znaczenia: czy to będzie zdjęcie z profesjonalnej sesji business, czy taki styl bardziej casual, czy połowiczy bezdomny a’la Steve Jobs, czy też sztampowe zdjęcie stockowe, animacja, grafika… Co kto lubi.
Natomiast zapala mi się zawsze lampka alarmowa, gdy zdjęcie ma sugerować zmianę w w codzienności na zasadzie cyk, szkolenie, a potem wóda, koks, tajski boks, jaki czeka na mnie po przerobieniu tego szkolenia. Autor pozuje radośnie, na rajskiej plaży / w “ekskluzywnym” otoczeniu i tylko jeden wydatek dzieli mnie od tego, by dołączyć do takiego stylu życia niedostępnego dla zwykłych śmiertelników.
Czyli:
- Zdjęcia na rajskiej plaży – sugerujący to, że większość życia spędzę na podróżach i słodkim, słonecznym lenistwie.
- Luksusowe auto / elegancki zegarek / zdjęcia z high lifestyle’u – mające pokazać, jak niewiele nas dzieli od owego mitycznego sukcesu. Kojarzy mi się z typowym dresiarskim podejściem – a już szczególnie urocze jest, gdy zdjęcie w aucie jest zrobione w salonie.
Na marginesie. Widząc takie zdjęcia warto pamiętać, że w XXI wieku wyjazd za granicę, nawet do jakiegoś bardzo egzotycznego miejsca, jest zasięgu portfela sporej części normalnie pracującego społeczenstwa. I nic nie stoi na przeszkodzie, by podczas krótkich wakacji porobić kilka zachwycających fotek czy zdjęć. A potem można z nich korzystać cały rok.
I druga rzecz – nie oznacza to oczywiście, że jeżeli ktoś raz na jakiś czas zamieści zdjęcie z wyjazdu z podpisem, że lubi wyjeżdżać i mu na to pozwala biznes, to nie oznacza, że mamy takiego autora od razu skreślić.
7. Opis kursu
Lubię, kiedy opis kursu, oferta, cała otoczka reklamowa są solidnie zrobiony i widać, że autor się napracował, by pokazać, co w nim się znajduje. Pozytywne wrażenie robi na mnie spis treści, który konkretnie pokazuje co znajduje się w kolejnych lekcjach. Tak mnie przekonała do zakupu Marta Gryszko z jej kursem SEO.
Przykładowo Bartek Popiel trzaska takie opisy kursów, że żaden normalny człowiek nie jest w stanie tego przeczytać. Ale jeżeli się zaweźmiesz to znajdziesz tam wszystkie potrzebne informacje.
Nie chodzi mi o to, że tak musi być rozbudowany każdy landing page – bo może autor miał zamysł, by sama strona sprzedażowa była prosta i nic nie odrywało od niej uwagi.
Ale powinna być możliwość, by w jakimś miejscu można się było wgryźć w ofertę i z nią zapoznać. To jak wygląda wizualnie strona ma dla mnie znaczenie marginalne, ważne, by wszystko działało.
W skrócie – chodzi o to, by widzieć, że autor włożył nie tylko dużo pracy w sam kurs, ale też w to, by go zareklamować, przygotować i zrobić dobrą ofertę.
Jedno zdanie o zarabianiu milionów i chwytliwy nagłówek to trochę za mało, bym wydał nań swoje ciężko zarobione pieniądze.
8. Miliony wydane na szkolenia i bogate doświadczenie
Czasem głównym argumentem dotyczącym jakości kursu mają być argumenty, że autor sam zakupił potężną ilość kursów za ciężkie miliony. To trochę jak chwalenie się swoim wykształceniem – skończenie studiów nie jest jakimś wybitnym wyczynem, nie sprawia, że od razu nabywamy cennych umiejętności.
To, że ktoś zainwestował miliony (o ile zainwestował) w szkolenia, że zajmuje się czymś bardzo długo, wcale nie znaczy, że jest ekspertem w danej dziedzinie (choć oczywiście jedno drugiego nie wyklucza). Można się całe życie szkolić, i dalej pozostać niekompetentnym ignorantem – na pewno znasz pełno takich osób, które od lat coś dłubią na takim samym, średnim poziomie.
I znów nagłówki powodujące dreszcze:
- W ciągu dwóch lat zainwestowałem 2 000 000 zł w szkolenia – ale jak to się przekłada na wiedzę w tym kursie? Może się trzeba było mniej szkolić, a więcej działać? Albo kupić szkolenie za 400 zł, ale konkretne?
- Kto się nie szkoli ten debil… – z jednej strony tak, a z drugiej – co jest lepsze? Działanie bez jakichkolwiek szkoleń, czy wieczne szkolenie się, pożeranie kursów, książek, wykładów motywacyjnych i nic nie robienie z tą wiedzą?
- Zajmuję się tym od 15 lat – najczęściej przytaczany indiański argument z wiekiem, gdzie starszyzna ze względu na doświadczenie zyskiwała szacunek całego plemienia. Nie zawsze doświadczenie oznacza profesjonalizm. Przecież można coś robić od 15 lat i dalej być w tym beznadziejnym. Z drugiej strony jeżeli się solidnie przyłożysz, “zarazisz” tematem, to szybko przeskoczysz bardziej doświadczonych kolegów. Czy doświadczenie pomaga? Tak. Czy ułatwia? Tak. Czy jest niezbędne? Nie. Nie widzę powodów, dla których nie miałbym kupić szkolenia od kogoś, kto danym tematem zajmuje się dwa lata, ale wciągnął się w niego tak, że stał się przedzikim dzikiem!
- Wydałem 14 książek… – czasem argument ilości wydanych książek ma świadczyć o profesjonalizmie autora. Jakby w obecnych czasach wydanie książki było jakimś wyczynem. Pytanie brzmi: co w nich było i kto je kupił? Czasem może lepiej wydać jedną książkę, a porządnie? Najczęściej ilością wydanych książek chwalą się autorzy, o których dziełach słyszała wyłącznie najbliższa rodzina.
9. Sztampowe historie
Oklepane do porzygu historie, porażki, ludzkie dramaty które miały stać się siłą napędową kursu. Autor był biedny, z niczym sobie nie radził, cały świat na niego czyhał, tonął w długach, rodzina dogorywała z głodu i… NAGLE ODKRYŁ TĘ METODĘ!
Budowanie takiej łzawej, dramatycznej narracji, która ma pokazać, że wszystko jest możliwe. Czasem mam wrażenie, jakby to były kolejne kopie tej samej, bazowej historii.
10. Onanizowanie się własnym profesjonalizmem
Z jednej strony trzeba i warto znać swoją wartość. Z drugiej naturalnym dla mnie jest to, że wraz ze wzrostem wiedzy powinna rosnąć pokora. Im więcej wiemy, tym mniej wiemy. Wystrzegam się ludzi, którzy są w stanie napisać o sobie 10 stronicowe epitafium. Albo ich stopka biznesowa przypomina listę rozdziałów w książce. Skoro ktoś w swej stopce posiada 10 tytułów, i nie jest w stanie jednym zdaniem opisać czym się zajmuje i jakie jest jego stanowisko, no cóż, czy aby na pewno jest dobrym szkoleniowcem?
Mam wtedy wrażenie, że przerost ego wynika przede wszystkim z poczucia własnej niskiej własnej wartości, świadomości niekompetencji i braku wiedzy.
Także, jeżeli ktoś przedstawia się (sam o sobie mówi) jako najbardziej poszukiwany specjalista z danej branży w Polsce (czasem na świecie) lub jego stopka mieni się kalejdoskopem obecnie zajmowanych stanowisk, to wzbudzą mą nieufność.
Wolę osoby, które są pewne siebie, ale nade wszystko – skromne. Takie, które wolą by świadczyły o nich czyny, a nie własne słowa.
11. Złote motywacyjne cytaty
W motywacji i szkoleniu nie ma nic złego. Ale jeżeli autor szkolenia na swoich mediach ustawicznie bombarduje memami o stawaniu się lepszym, mierzeniu ze światem, pogoni za marzeniami i to jest wiodąca wartość jaką jest w stanie zaprezentować… to trochę słabo. Opieranie swej “strategii” komunikacji o zamieszczenia kolejnego motywacyjnego mema nie wymaga specjalnie dużo wysiłku.
12. Toporność graficzna i funkcjonalna
Uważam, że minimum szacunku do odbiorcy wymaga, by materiały reklamowe choć nieco obrobić. Dziś, przy takim dobrodziejstwie narzędzi i instruktaży nie powinno to stanowić żadnego problemu. Dlatego nie rozumiem dlaczego niektórym autorom kursów nie wstyd zamieszczać grafik, które wyglądają jak zdjęcie wklejone w WORD, a później zrobione zdjęcie screenshotem. Albo korzystają z fontów bez polskich znaków.
Nie chodzi o to, że autor kursu musi być wybitnym grafikiem i miesiącami musi przygotowywać wizualizacje lub zlecać takie działania na zewnątrz za ciężkie pieniądze. Chodzi o to, że obecnie narzędzia do tego są łatwo dostępne, intuicyjne i przede wszystkim tanie. Takie, które pozwolą szybko przygotować zgrabne wizualnie materiały. Przecież Canva kosztuje niecałe 50 zł za miesiąc – a mamy tam dostęp do grafik, szablonów, zdjęć. Jeżeli widzę, że ktoś, kto sprzedaje kurs radykalnie oszczędza na takich rzeczach, to zastanawiam się jak wygląda jego podejście do przygotowania materiałów.
Znowu – nie chodzi o to, że gdzieś na stronie coś się źle skaluje lub jakiś drobny element nie działa – takie rzeczy się zdarzają, nie warto do takich detali przywiązywać uwagi. Chodzi mi o to, kiedy wszystkie elementy razem sprawiają wrażenie jednej, wielkiej, robionej po łebkach prowizorki, która ma, przepraszam za wyrażenie “łowić frajerów”.
13. Chemia musi być!
Ostatni punkt jest najtrudniejszy do wyrażenia. Krótko – muszę poczuć chemię do prowadzącego – tego jak pisze, jak tworzy materiały. Jeżeli czuję, prowadzący jest “śliski”, gdzieś kręci, kryj się, odpuszczam. Poszukam kogoś, kto przypadnie mi do gustu.
Książki, autorzy i podcasty wymienieni w tym artykule i podcaście:
- Paweł Kępa – Paweł podobnie jak ja jest marketerem, przyjął strategię przygotowania bardzo obszernych, darmowych materiałów z licznymi przykładami. Od Pawła kupiłem ciekawe szkolenie dotyczące SEO (pozycjonowania).
- Jacek Kłosiński – Jacek koncentruje się na pomocy w kreatywnej pracy. Prowadzi bardzo ciekawy podcast (bardzo minimalistyczny i konkretny w treści – zupełne przeciwieństwo mojego) i blog, który kipi od konkretnych porad. Kupiłem książkę Jacka – Metoda Tęczówki, fajnie przygotowana, rozsądna pozycja dotycząca produktywności.
- Piotr Bucki – Piotr jest w mojej opinii autorem najlepszego, biznesowego podcastu w Polsce dotyczącego zarządzania dużą firmą. Jeżeli zastanawiasz się, co powinno się znaleźć w TOP 3 podcastów biznesowych, których słuchasz – to Biznes w IT jest zdecydowanie jednym z nich.
- Marcin Iwuć – jak inwestować w złoto – tak można przygotować solidny wpis z wiedzą całkowicie za darmo. Poza tym polecam blog i Facebook Marcina. Dużo solidnej wiedzy za darmo.
- Marta Gryszko – od Marty kupiłem szkolenie SEO (z pozycjonowania) podstawowe i zaawansowane. Solidnie przygotowana wiedza i to co mi się bardzo podoba, to fakt, że dostęp jest dożywotni i Marta cały czas przygotowuje aktualizacje dla kursantów.
- Bartek Popiel – król polskiej produktywności, bardzo dobrze znany w branży. Trochę mu chyba ostatnio odbija sodówa, bo w reklamach coraz częściej chwali się, że jego kursy są najlepsze, jedyne, ale na pewno nie można im odmówić solidnego przygotowania. Bartek też zawsze celuje w przygotowanie niesamowicie długich ofert. Kupiłem od niego kurs dotyczący produktywności, przydługawy, trochę przegadany, ale pełen wartościowej wiedzy.
- Marek Jankowski – Marek jest autorem podcastu Mała Wielka Firma i jest to najbardziej znany biznesowy polski podcast. Polecam, dużo ciekawych wywiadów dotyczących chyba wszystkich problemów jakie może napotkać przedsiębiorca. Kupiłem od Marka kurs dotyczący nagrywania podcastów (jak ruszałem z Sardynkami), i była to jedna z moich najlepszych inwestycji.
- Michał Szafrański – najbardziej znany polski bloger piszący o oszczędzaniu. Michał jak wrzuca artykuł, to jeden wieczór na przeczytanie to będzie mało. Tu kupiłem wszystko co napisał lub rekomendował – Tobie polecam zwłaszcza książkę Zaufanie czyli waluta przyszłości – o tym jak prowadzić etyczny biznes.
- Adam Grzesik – Adam prowadzi bardzo “twarde” szkolenia dla osób mocno stąpających po ziemi – oparte o wyniki, tabele i cyfry. Jeżeli chcesz sprowadzić firmę na ziemię i prowadzić regularny monitoring finansów – warto zapoznać się z tym Panem. W szkoleniach Adam ma naprawdę konkretne podejście. Nie boi się pokazywać swoich wyników. Prowadzi też podcast, ale bardziej polecam Ci te, w których inni autorzy zapraszają go jako gościa – jest bardziej wylewny. Swoje podcasty raczej przygotowuje pobieżnie, traktuje je bardziej jako reklamę swoich produktów.
- Jacek Walczak – szef wyszkolenia Krav Maga w Polsce, jeden z najlepszych trenerów Krav Maga na świecie, a przy tym nieprawdopodobnie skromny człowiek. Miałem przyjemność uczestniczyć w wielu szkoleniach przezeń prowadzonych i cóż mogę rzec – wiele osób, które są najlepsze w swych dziedzinach, powinno tak podchodzić do swojego zawodu jak Jacek: na chłodno, spokojnie i ultra profesjonalnie.
Przesłuchaj odcinek na YouTube:
Obejrzyj odcinek wraz z prezentacją zawierającą kluczowe frazy:
Pobierz podcast w mp3:
Gdzie słuchać moich podcastów?
- Strona z podcastami na YouTube
- Lista podcastów na blogu
- Podcast w serwisie Spreaker
- Podcast w iTunes
- Podcast w serwisie Stitcher
- Podcast w aplikacji Spotify
Gdzie znajdziesz więcej materiałów z Sardynek?
- Newsletter SardynkiBiznesu.pl – zapisz się, żeby nie przegapić nowych wpisów
- Strona Sardynek na Facebooku
- Kanał YouTube
- Strefa Sardynek – zestaw potrzebnych materiałów, dokumentów przydatnych w prowadzeniu małej firmy i tabelek Excel. Wszystko do pobrania za darmo, w jednym miejscu.
A Ty jak wybierasz najlepsze szkolenie online?
A ty masz swoją drogą wybierania szkoleń / kursów online? Czym się kierujesz? Po czym poznajesz, że warto? Czym musi się Cię przekonać autor? Co decyduje o Twoim wyborze? Napisz w komentarzu!
Banery jakie znajdują się w artykule zostały przygotowane na potrzeby tego materiału przeze mnie w aplikacji Canva, zajęło mi to niecałe 15 minut (poza tym z mamą i dzieckiem oraz memie o rejestracji i bzikaniu – to klasyka, która swego czasu krążyła po stronach z pornuchami. Kolega mi podesłał).