Chcesz coś zrobić z marketingiem w firmie, ale nie masz pomysłu jak sobie spisać prostą listę zadań, tak, żeby przygotować prosty plan? Połączymy dziś sikanie w górach, ze spotkaniem zakonnic, wyciskaniem pryszczy i prezentem, do którego musiałem dopłacić (ale warto było). A to wszystko, żeby pokazać jeden prosty sposób na stworzenie prostej listy działań marketingowych, z którymi możesz zacząć tu i teraz.
Prezent, który mógł być betonową kulą u nogi…
W zeszłym roku na urodziny dostałem od mojej Boskiej Anny prezent w postaci wizyty u kosmetyczki.
Mam problemy z cerą, od kilku lat wybierałem się, żeby zrobić z nią porządek (w sensie z cerą, a nie z Anną), ale nigdy nie było okazji, bo zawsze coś wpadało w kalendarz i było ważniejsze.
Kiedy dostałem voucher, to nie miałem wyjścia i umówiłem się na twarzoczaszkowe wash & go.
Niestety, okazało się, że aby pobojowisko na mojej twarzy doprowadzić do porządku, muszę wykonać serię minimum pięciu kolejnych zabiegów.
Jedna wizyta kosztowała średnio 300 zł. Całość dopłaty do prezentu miała się zamknąć w granicach 1600 zł.
Sporo.
Czy zdecydowałem się na kontynuację i całą serię?
Wyszło trochę jak z sikaniem na rympał na szlaku w górach
Wyobraź sobie taką sytuację: góry, wycieczka, przestrzeń, widoki. Bóbr plaśnie ogonem w wodę, pszczoły bzyczą, ptaszęta świergolą. Słoneczko wygrzewa stare gnaty. Między tym ja rozkoszujący się spokojem.
Naprawdę chce się żyć.
Jest spokojnie, naturowo i pięknie. Nic tylko chłonąć magię chwili pełną piersią.
I w tym idyllicznym krajobrazie, NAGLE zachciewa mi się sikać (wychłeptane trzy piwa w schronisku dają o sobie znać).
Ponieważ w zasięgu wzroku żywego człowieka brak, do oznaczenia terenu wybieram drzewo najbliżej ścieżki, żeby daleko nie chodzić. A kiedy jestem, że tak powiem, na pełnych obrotach, ciśnienie strumienia osiąga coś koło tysiąca atmosfer, nagle zza zakrętu wyłania się wycieczka zakonnic.
Niby się uśmiechamy do siebie, mówimy dzień dobry, ale poza tym, jedyną rozsądną rzeczą, jaką mogę w tej sytuacji zrobić, to twardo dosikać do końca. To zdecydowanie lepsze niż przerwać w połowie, podjąć wspólny marsz w górę i udawać, że nic się nie stało.
Skoro się więc coś zaczęło, to należało skończyć. I była to naprawdę dobra decyzja!
Zatem… czy było warto się oczyścić za dodatkowe półtora tysiąca złotych?
Warto było.
Choć najprzyjemniejsze to nie było.
Bolało fest.
Ale kiedy po ostatnim zabiegu wystawiłem nawilżony do granic wytrzymałości ryjok do słońca jak Nicolas Cage w Con Air…

…to poczułem jak od palców stóp po cebulki włosów rozlała się po całym ciele fala gorącej metroseksualności.
A to, jak na ważącego 95 kg knura o wzroście 178 cm, było ciekawym doświadczeniem metafizycznym.
Czy żałuję wydanych pieniędzy?
Można by podejrzewać, że z racji poniesionych wydatków, na tym prezencie wyszedłem jak rodzice trzylatka, który od nielubianej ciotki dostał na urodziny zestaw małego muzyka, składający się z bębenka i trąbki.
Nic bardziej mylnego!
Te pięć zabiegów pomogło mi zaoszczędzić setki (a może i tysiące) złotych oraz długie godziny pracy koncepcyjnej.
Pogadajmy, tak szczerze, o marketingu
Kiedy powiedziałem Pani Paulinie, (teraz już) mojej kosmetyczce, że zajmuję się marketingiem, każde spotkanie zamieniało się w intensywną rozmowę o tym, jak zrobić dobry marketing dla małego salonu kosmetycznego.
Przegadywaliśmy wszystko:
- co działa,
- co nie działa,
- jak to mierzyć,
- na co narzekają klienci,
- z czym się zmagają,
- czego szukają i potrzebują.
To było jak burza mózgów, wymienialiśmy się pomysłami, wnioskami i doświadczeniami.
Zderzyły się perspektywy marketoida i właściciela firmy.
Te rozmowy dostarczyły mi więcej praktycznych informacji na temat marketingu w branży beauty niż pół roku szkoleń i czytania branżowych książek!
Szkoda tylko, że podczas wyciskania wągrów ciężko notować…
Dlatego po każdym spotkaniu siedziałem jeszcze 7-10 minut w aucie i szybko nagrywałem na telefon to, co udało mi się zapamiętać.
Nagrania wrzucałem potem do Descrpita, programu zamieniającego mowę na tekst. Następnie użyłem ChatGPT, by wyciągnąć esencję. Asystent spisał mi opowiedziane problemy, wyciągnął wnioski i przygotował propozycje rozwiązań.
I tak dzięki wągrom i rozmowom ściągnęliśmy nowych klientów!
Wnioski z naszych rozmów wdrożyłem u klientki, którą właśnie obsługiwałem. Prowadziła salon kosmetyczny w innym mieście, ale nigdy nie miała czasu na takie rozmowy.
Efekt?
Średnio 3 do 10 nowych klientów miesięcznie, a z samych Google Maps liczba telefonów wzrosła w ostatnim kwartale rok do roku o prawie 100%. Plus, jeszcze kilka innych pozytywnych wyników!
A tu statystyki telefonów:

Wniosek dla Ciebie? Jak dzięki temu możesz poprawić marketing? Rób jedną rzecz. ROZMAWIAJ i WYCIĄGAJ WNIOSKI
Żeby przygotować sobe na szybkiego Dżordża plan działań marketingowych, znajdź osoby, które opowiedzą Ci podczas rozmowy o bolączkach / problemach Twojej branży.
Mogą to być klienci albo inni przedsiębiorcy.
Żaden artykuł, żadna książka, żadna ankieta nie da Ci takiej porcji wiedzy jak najzwyklejsza rozmowa, podczas której ktoś:
- Narzeka, co go wkurza / przeszkadza / irytuje,
- Mówi, co jest dla niego ważne / co docenia,
- Pyta i prosi o wyjaśnienie, bo czegoś nie rozumie,
- Mówi, czego mu brakuje, co jeszcze by się przydało,
- Mówi, jakie są czynniki, które decydują o tym, że wybiera,
- Mówi, co było wisienką na torcie i finalnie sprawiło, że klient wybrał Ciebie.
W ten sposób masz gotową listę działań i spisaną Księgę Bólu i Radości, które z marszu mogą stać się Twoim planem marketingowym.
Spisujesz wnioski, robisz z tego listę zadań, potem siadasz, szukasz w internecie jak się uporać z tymi problematami (jest masa darmowej wiedzy) i… DZIAŁASZ!
Wiesz, nad czym musisz popracować, co zmienić, a co odpuścić.
Odhaczasz je więc po kolei, marketingujesz, ściągasz nowych klientów i rozwijasz firmę.
Jak powinna wyglądać taka rozmowa, żeby to miało sens?
Ta rozmowa powinna wyglądać, no… jak normalna rozmawa.
Wyobraź sobie, że umawiasz się z kumplem / koleżanką na piwo/kawę i tam feflacie o różnych pierdołach, a przy okazji o pracy.
Czyli, jak i kiedy to może wyglądać:
- Rozmowa podczas świadczenia usługi (powyższy przykład z wągrami) – tu klienci najchętniej się otwierają i dowiesz się najwięcej.
- Wspólne wyjście z klientami na kawę / piwo (dziewczyny z fitnessu idą razem po treningu).
- Szybka kawa „przy okazji” — wychodzicie razem z klientem z budynku i zahaczacie o pobliską kawiarnię, żeby pogadać.
- Szalone spotkania — spotykasz klienta w kolejce w markecie / u lekarza / w autobusie i gadacie co tam słychać, bo niezręcznie spędzać czas obok siebie w totalnej ciszy,
- Rozmowa „przy okazji” przez telefon / Messenger (kiedy klient pytał o usługę, ale rozmowa się rozwinęła i gadacie tak od kwadransa — doskonała okazja, by zahaczyć o inne tematy).
- Lunch / wykorzystanie przerwy — np. na szkoleniu jest przerwa obiadowa i przysiadasz się do stolika klienta, żeby pogadać.
- Wspólne zamknięcie dnia — ostatni klient u fizjoterapeuty został kwadrans dłużej, „bo tak dobrze się rozmawiało, że warto pociągnąć to dłużej. „pomaga” zamykać gabinet. Z doświadczenia wiem, że te wieczorne rozmowy są baaaaardzo otwierające i dostarczają mnóstwo wiedzy i kilka razy spędziłem parę godzin na wymianie doświadczeń (i jako klient i jako przedsiębiorca).
Słowa klucze — luźno, naturalnie i bez spiny
Ważne jest to, że żeby to było NATURALNE, a nie sztuczne i na siłę szarpane za język, bo trzeba stworzyć atmosferę, w której klient się otworzy, poczuje swobodnie i szczerze opowie o tym, co w nim „siedzi”.
Tak by i ponarzekał, i pożartowało i, może czasem szczerze, powiedział Ci wprost nad czym musisz popracować, żeby ulepszyć swoja ofertę.
Zapisz, o czym rozmawialiście! Bez tego się nie uda!
Równie ważną rzeczą jest to, żeby spisywać pomysły. Nieodzowne tu będzie skorzystanie z pomocy Diabełka Marketingowego (czyli musisz się przestawić w tryb „czujności” i łowić wszystko, o czym opowiada klient, bo dopierpo potem okaże się, co tak naprawdę Ci się przyda).
A potem od razu załóż swoją Księgę Bólu i Radości — czyli miejsca, gdzie zapisujesz wnioski z rozmów.
Czy to oznacza, że masz zadzwonić do klienta lub umówić się z nim na kawę?
Tak, jeżeli masz taką możliwość, umów się. Poważnie. Zrób wszystko, żeby z nim szczerze pogadać i dowiedzieć się, co i gdzie musisz poprawić, żeby Twoja firma zatrzymała dotychczasowych klientów i ściągnęła nowych.
To jak, spróbujesz?