Jakie trzy (bardzo ważne) czynniki wpływają na to, żeby reklama lokalnej firmy na Facebooku i Instagramie ściągnęła klientów do Twojej firmy?
Żeby reklamy lokalnej firmy na Facebooku i Instagramie zażarły szybko i sprawnie zażarły, potrzebne są trzy rzeczy:
- Biznes musi być sexy
- Do firmy i marketingu trzeba podejść solidnie,
- Zwierzyna musi być w lesie
1. Co znaczy, że biznes jest sexy?
Są biznesy i pomysły, które taniej i łatwiej się reklamuje. Klienci zgłaszają się do nich jak opętani.
Przykłady?
Zajęcia sportowe dla dzieciaków, sale zabaw, auto detailing czy szkolenia dla psów.
Co to oznacza?
Nie da się za takie same pieniądze, przy takiej samej ilości czasu, wykręcić takich samych wyników dla samoobrony dla dzieci, kosmetyczki i lodziarni. Tak po prostu jest i trzeba się z tym pogodzić.
Także, jeżeli ktoś w reklamie obiecuje Ci, że pomoże Ci zdobyć klientów za taką i taką kwotę, a nie zna specyfiki Twojego biznesu, miasta, w którym działasz, ani Twojej usługi… to podchodziłbym do takiej oferty ze sporym dystansem.
Do przedsiębiorców często ta smutna prawda nie dociera – są przekonani, że ich biznes jest najwspanialszy na świecie i klienci tylko czekają w blokach startowych, żeby rzucić się na zamówienia po zobaczeniu pierwszej reklamy.
A tak nie jest. Trzeba przyjąć do wiadomości to, że zwykle nasz przekaz niczym się nie wyróżnia, firma nie jest wyjątkowa, że inni robią to lepiej, i że trzeba stanąć na rzęsach i czasem poświęcić mnóstwo czasu i pieniędzy, żeby poukładać marketing i złowić” klienta.
I żadne magiczne sztuczki w ustawianiu reklam tu nie pomogą.
2. Klienci lubią ekspertów i lubią solidność w podejściu
Mateusz, jeden z moich klientów, o którym wspominałem we wpisie o tym, jak zrobić grafikę na Facebooka, która łowi klientów jak szalona, kiedyś powiedział, że gdyby nie moje reklamy to trzy razy zamknąłby już firmę.
Oczywiście Dudas przesadza.
Jeżeli chodzi o mój wkład, bo razem z zespołem wykonuje tytaniczną pracę. Warto o tym pamiętać, bo zajęcia sportowe to paskudny rodzaj biznesu do prowadzenia. Wiecznie wyrwane wieczory, zapieprz cały rok i mnóstwo problemów. Dudas jest jak siódmy bohater z Power Rangers. Sensowne podejście “robi u nich robotę”.
Mają pomysł, konsekwentnie go realizują, trzymają poziom zajęć, ludzie lubią trenerów (to ważne!!!), mają świetną komunikację, dobre zdjęcia… To są setki szczegółów, które wpływają na końcowy efekt. Reklamy są tylko dodatkiem.
Ważnym, ale dodatkiem.
Gdyby całej roboty “dookoła” biznesu nie robili solidnie, nie planowali, nie gasili pożarów, nie robili dobrych treningów, reklamy nic by nie dały.
Wniosek?
Średnie reklamy wywindują solidne biznesy w kosmos.
Genialne reklamy nic a nic nie pomogą biznesom prowadzonym “na odpieprz”.
Marketing NIE MOŻE być wpychany na siłę kolanem
I najważniejsze – w byciu solidnym chodzi nie tylko o podejście do klientów, ale też… marketingu.
Gdy marketing traktujesz jak coś, co się wpycha na siłę kolanem, żeby po prostu jako-tako zrobić i żeby było i żeby ten głupi gość od ustawiania reklam w końcu przestał stękać i marudzić… to się nie ma prawa udać.
Sorry.
3. Zwierzyna musi być w lesie
Z reklamami na Facebooku / Instagramie lokalnych firm jest jak z polowaniem. Jesteś Ty i inni myśliwi. Jak razem zaczniecie strzelać i jeden rok wystrzelacie 95% saren, to kupno lepszego sprzętu i częstsze wypady do lasu Wam nie pomogą. Zwierzyny fizycznie zacznie brakować. Zostaje łowienie pojedynczych, ocalałych sztuk lub czekanie aż stado się odrodzi.
Saren kiedyś zabraknie…
Jeżeli jesteś myśliwym, to jak na dziko wystrzelasz 99% populacji saren, to przez parę kolejnych lat będzie Ci ich brakować na kolejnych polowaniach.
Co to oznacza? Każdą nową osobę będzie, pozyskać coraz trudniej. A to oznacza, że reklam musi być więcej, muszą być wyświetlane częściej i coraz bardziej kreatywne. A to kosztuje. Czas i pieniądze. I jednostkowa cena pozyskania rośnie.
Jeżeli na danym terenie ludzie już korzystają z podobnych usług do Twoich, lubią je i robią to od lat, są zadowoleni z jakości i cen… to co się musi stać, żeby nagle z dnia na dzień przeskoczyli do Ciebie? Co ma być takiego w tej raz zobaczonej reklamie, żeby nagle pomyśleli:
A nie pójdę dzisiaj do Alinki na paznokcie, do której chodzę od 10 lat, umawiam się 3 miesiące do przodu, bo robi je super i ma najlepsze ceny w mieście i jeszcze oszczędzam na psychoterapii bo tak nam się super rozmawia!! Ta reklama jest jednak ŁAŁ! Chrzanić Alinkę. Ta babeczka z reklamy mnie przekonała!. Spróbuję! Dzwonię!!
Taka sytuacja powoduje DRAMATYCZNY (serio) wzrost kosztów. Musisz się solidnie napocić, żeby ich odbić i zachęcic, by odwiedzili Twoją firmę.
Nie, klient nie czeka na Twoją reklamę
Mam takie wrażenie, że przedsiębiorcy czasem myślą, że reklama jest puszczona w jakimś równoległym wszechświecie, niepowiązanym z czynnikami zewnętrznymi.
Jakby klienci wyskakiwali z kapelusza i nie istniały setki czynników, które wpływają na ich decyzje: nie kupowali innych rzeczy, nie musieli zapłacić za chrzciny, nie chodzili do konkurencji, nie byli zainteresowani ofertą, nie korzystali z innych usług, konkurencja też nie puszczała (często lepszych!) reklam, nie mieli problemów i innych spraw na głowie.
Jakby przez całe życie czekali, żeby zobaczyć TĘ KONKRETNĄ (Twoją) reklamę (najlepiej raz!) i od razu wykupić pełen pakiet usług (najlepiej za 5000 zł!).
A kiedy się tak nie dzieje, to smutna minka i łolaboga, te reklamy to nie działają!
4. A co jeżeli na biznes nie ma zapotrzebowania?
Opcja jeden — po prostu nie ma, nie zmienisz tego i jesteś w ciemnej D. Choćby sam Mark Zuckerberg ustawił ci reklamy, nie znajdziesz chętnych do salonu dla psów w Ustrzykach Górnych.
Czyli wymyśliłeś super, turbo, hiper usługę, ale… nie przetestowałeś jej. I okazuje się, że… rynek wcale jej nie potrzebuje (lub nie potrzebuje w takiej skali, w jakiej sobie założyłeś).
Opcja dwa — musisz klientom uświadomić, że pragną Twoich usług… tylko jeszcze o tym nie wiedzą. Musisz więc wypuścić tyle wariantów reklam, które zobaczą tyle razy, że pomyślą: “Kurczaki! To naprawdę super! Muszę to mieć!” I piłeczka wraca, bo to znowu większe koszty: czasu, pracy i wysiłku.