Widzę twoją twarz, śpiewała Kasia Kowalska w coverze Roxette. Wiesz, o czym jest ta piosenka? Zaskoczę Cię. Na pewno nie o utraconej miłości. Jest o… utraconym kliencie, któremu przedsiębiorca nie był w stanie opowiedzieć o swoim produkcie, tak, by zachęcić do zakupu.
Spójrz, to wynika wprost z tekstu piosenki:
1. Może za bardzo chciałam zmienić twój świat > Miałam do kitu marketing, nie zbadałam potrzeb, więc na siłę cisnęłam produkt, bo go wymyśliłam od A do Z i wydawało mi się, że wiem lepiej od ciebie, czego potrzebujesz.
2. Pewnie niechcący znów zraniłam cię tak, wiem > Myślałam tylko o sobie, zafiksowałam się na sprzedaży, chciałam, żebyś od razu kupił, bez tej całej orki marketingowej. Mimo, że dopytywałeś i potrzebowałeś więcej informacji, nie zadbałam o to, żeby opowiedzieć Ci o tym, dlaczego warto kupić właśnie ode mnie.
3. Zburzyłam coś, co trwać mogło i dać mi odrobinę ciebie > Mogłeś kupować ode mnie do końca życia, miałabym fajny stały dochód, byłbyś najlepszym klientem na świecie, a tak to się zesrało.
4. Lepszy czas > Dzięki tobie, mogłam zarobić godne hajsiwo, zarabia konkurencja, ja nie mam nic, więc zostało mi napisanie rzewnej ballady, żebyś wzięty na litość do mnie wrócił.
Efekt? Tu nie ma miejsca na “jak do tego doszło — nie wiem”
Jak można pociągnąć nić interpretacyjną utworu, czyli co poeta miał na myśli?
Przedsiębiorca jest pełen żalu. Chciałby cofnąć czas i lepiej poukładać marketing, tak żeby bardzo ważny klient wybrał jego ofertę.
Marketing był do kitu i klient na zawsze związał się z konkurencją.
I nie ważne, że właściciel firmy powie jak bardzo mu żal. Klient jest stracony, stracone są pieniądze, które mógł podać “ciepłem swoich rąk” przez te wszystkie lata owocnej współpracy.
Mleko się rozlało. I zsiadło.
Pozostało tylko bezcelowe analizowanie i zadręczanie się pytaniem “jak do tego doszło”?
Zenek Martyniuk odpowiedziałby, że “nie wiem”, ale Kasia Kowalska doskonale wie, co poszło nie tak. Wyciągnęła wnioski, wie, że:
1) W marketing trzeba włożyć dużo ciężkiej pracy,
2) Trzeba dobrze umieć opowiedzieć o swoim produkcie / usłudze,
3) Trzeba wyczulić się na potrzeby i sygnały wysyłane przez klienta, mniej opowiadać, a więcej słuchać i jeszcze więcej ODpowiadać,
4) Trzeba oferować klientowi to, czego ON potrzebuje, a nie to, co wydaje nam się, że będzie potrzebował,
5) Sprzedaż jest diabelsko ważna, ale sama sprzedaż, bez marketingowego opakowania, wysłuchania i dobrania rozwiązania problemu, nie zrobi… sprzedaży.
Przesłuchaj cały kawałek w tej narracji i nigdy nie spojrzysz na niego jak na kolejną, zwykłą piosenkę o trudnej miłości.
Czemu Ci o tym opowiadam?
Obsługuję klientkę, z którą mamy wspólny problem.
Klientka nie bardzo chce się pokazywać na filmach w social mediach, a jednocześnie chcemy te social media prowadzić.
Niestety, konkurencja wrzuca jak szalona filmy i zdjęcia, na których ciągle widać tryskające energią, uśmiechnięte, właścicielki.
Patrzysz na nie i widzisz, że “jara” je to, co robią.
Mimo, że moja klientka robi te same usługi 5 x lepiej, i pokazujemy efekty jej prac, to jest spora szansa, że nowi klienci wybiorą właśnie konkurencję…
Bo wybiorą człowieka, a nie usługi. I potem nic się nie da z tym zrobić. I “nie ważne, że powiemy jak bardzo nam żal”.
Klient musi “widzieć Twoją twarz”
W małych firmach nie mamy wielu możliwości “grania marketingiem” (mało pieniędzy, mało pomysłów i jeszcze mniej czasu), więc warto uderzać w te rzeczy, które są najprostsze do zrobienia.
A “firmowanie firmy twarzą” jest jednym najszybszych i najprostszych działań marketingowych.
Jeżeli klient musi wybrać usługę / produkt, które są w podobnych cenach, z podobnym zakresem funkcji, o jego wyborze będą decydowały detale.
I wtedy wybierze człowieka, a nie markę. Musi poczuć, że “widzi twoją twarz”.
Także, jeżeli masz małą firmę, działasz w social mediach, pokazuj się jak najczęściej.
Bo:
1. Jeżeli konkurencja to robi — nie masz wyjścia, bo mają przewagę.
2. Jeżeli konkurencja tego nie robi — nie masz wyjścia, bo będziesz mieć przewagę.
Pamiętaj, by oprócz “dodawania” się do postów i filmów, zaprezentować się w pełnej krasie w miejscach, gdzie klienci mają pierwszy kontakt z Twoim biznesem (na stronie, w zakładce “o nas”, w przypiętych postach, Google Maps, zdjęciu w tle na Facebooku i tak dalej).
A czy mi się to kiedyś przydało?
Mimo tego, że jestem biegunowo odległy od tego, co można by określić jako urodziwy (nawet jeżeli poprzeczkę dotyczącą uniwersalnego kanonu piękna zawiesimy tuż nad gruntem), to odpowiedź brzmi: tak, przydało mi się kilkanaście razy.
Wrzucę jeden przykład.
Kiedyś, jak pracowałem w mikrokorpo jako ogarniacz od marketingu, załatwiałem jedną umowę.
Wiesz, jak udało mi się zyskać lepsze warunki i zadbać o miłą atmosferę, praktycznie nic nie robiąc?
Bo osoba, z którą najpierw wymieniłem naście e-maili, a potem spotkaliśmy się na twarzą w twarz… skojarzyła mnie ze zdjęcia pod stopką. Nie musiałem się przedstawiać, bo jak wszedłem do sali konferencyjnej, rozmowa zaczęła się od: aaa, to pan panie Radku, miło w końcu pana poznać na żywo!
I potem poszło 🙂
Zadziałała magia “widzenia twarzy” Kasi Kowalskiej.
Przykład z życia wzięty? Proszę bardzo!
Zobacz jak to robi w materiałach restauracja Rock and Rondel z Tychów. Tam bryluje szef kuchni. Poza tym, że potrawy wyglądają OBŁĘDNIE, to wiesz “kto za tym wszystkim stoi”. Uwielbiam ich marketing. Warto się nimi inspirować.
A gdzie nasze ludzkie twarze?
I żeby nie było, że szewc bez butów chodzi, przedstawiam Ci człowieki (jak to mówi mój Maksior), które stoją za Sardynkami:
1. Jerzy od Umów Josse
Chodzący i przystojny profesjonalizm. Autor pakietu RODO dla firmy, regulaminu sklepu i darmowego wzoru polityki prywatności. Aż by się chciało umówić 50 godzin konsultacji w sprawie niuansów praw konsumenta:
2. Przemo “Od Sznupania” Warzecha
Przemo ma fizjonomię z gatunku tych przesympatycznych, na które patrzysz i wiesz, że od razu go polubisz. Jak to powiedziała kiedyś moja koleżanka, która chciała od Przema numer, to takie ciasteczko, które od razu masz ochotę schrupać:
3. Jakiś wieśniak:
Jest też taki kwadratowy troll (w mowie, myśli, uczynkach i wyglądzie), czyli niżej podpisany.
4. Michał “Humbak” Staniecko
No i Humbak Programista, który ma bardzo mało zdjęć, ale na szczęście na tym wyszedł znośnie i nawet da się na niego patrzeć:
Wpis poprawiłem i zaktualizowałem 1.07.2024 r.