Obyś żył w ciekawych czasach – głosi stare chińskie przysłowie. No cóż, niewątpliwie takich czasów przyszło nam dożyć. A ciekawe czasy stawiają nas przez trudnymi wyborami. Jeżeli jesteś drobnym przedsiębiorcą i samodzielnie prowadzisz profil firmy w mediach społecznościowych, możesz zastanawiać się czy powinieneś / powinnaś i masz moralny obowiązek zaangażować swoje zawodowe środki komunikacji w walce o sprawę, w którą wierzysz i która jest dla Ciebie ważna.
Wpis napisałem przede wszystkim z myślą o przedsiębiorcach prowadzących, małe lokalne firmy (gastronomia, kosmetyczka, fryzjer, kluby fitness) oraz osobach, które tworzą merytoryczne, biznesowe treści w internecie (blogi, materiały video, kursy).
Informacja dla potomnych, którzy natkną się na ten wpis za kilka lat. Do napisania tego artykułu natchnęła mnie sytuacja jaka miejsce obecnie w Polsce (październik 2020 roku). Chodzi o możliwe zaostrzenie prawa aborcyjnego, związane z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który został ogłoszony w momencie, gdy jesteśmy w środku galopującej epidemii.
Wyrok zrodził potężny społeczny opór, bo oprócz jego treści i zagrożeń, pojawiają się przypuszczenia, że ma podłoże polityczne i celowo został opublikowany w tak trudnym momencie, by przykryć nawarstwiające się problemy z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć: gospodarczy lockdown, zamykanie firm, utratę pracy oraz pogrążającą się w agonii służbę zdrowia.
Tyle wstępu tego bardzo skomplikowanego i rozbudzającego emocje tematu.
Wypadać zacząć od tego, że ja że jako Radosław Klimek, osoba fizyczna, nigdy nie byłem tak podkurwiony. I życzyłbym sobie, by Polska w końcu zaczęła być laickim, cywilizowanym krajem, w którym nikt nie ładuje się z buciorami w życie kobiet i mogą one same decydować o swoim ciele. Tyle jeżeli chodzi o moje prywatne podejście.
Natomiast ja jako Radek Sardynka Biznesu, zakładając bloga, przyrzekłem sobie kiedyś (co zaznaczyłem w misji), że nie będę się zajmował stanowiska, ani udzielał poparcia partiom politycznym. Będę oceniał i wypowiadał się tylko i wyłącznie na tematy związane z gospodarką i prowadzeniem firmy. Raz popełniłem poważny błąd: na Facebooku zamieściłem serię memów szydzących z polityki gospodarczej rządu. Było to na krawędzi moich założeń i do dzisiaj mnie męczy to, że uległem śmieszkowej pokusie. Ale biorę to na klatę i nie usuwam. Trudno, stało się, następnym razem będę mądrzejszy.
I celem tego wpisu absolutnie NIE JEST powiedzenie Ci jak masz postępować, co mówić i co publikować. Jeżeli czujesz wewnętrzną wolę – zrób to! Pamiętaj, że (cóż za banał), każda akcja może budzić nieprzewidywalne reakcje, a konsekwencje decyzji podjętych pod wpływem chwili, czy emocji – mogą (choć nie muszą) być odczuwalne dużo później.
Zacznijmy może od kolejne banału: ludzie są różni i mają swoje poglądy. Oprócz tych najbardziej zradykalizowanych troglodytów z gwoździem w mózgu, jest cała masa ludzi o umiarkowanych poglądach i różnym nastawieniu. Ludzi, którzy nie zgadzają się punktowo ze wskazanymi postulatami. I oni nie zawsze muszą podzielać 100% twoich poglądów we wszystkich sprawach. Co nie czyni ich gorszymi. Co nie oznacza również, że musisz zerwać kontakt jeżeli się z nimi w tych sprawach nie zgadzasz.
Przykładowo: jeżeli kosmetyczka, która jest za radykalnym oddzieleniem kościoła od państwa od lat obsługuje starszą klientkę, i zawsze im się świetnie dogadywało, na spotkaniach plotkowały o zwykłych rzeczach i ta klientka mówi, że nie podoba jej się to, że są niszczone kościoły, bo jest osobą wierzącą i jest za ochroną życia, to czy jest to powód, by wchodzić w ideologiczny spór i ją zrazić do siebie? Czy w imię różnicy poglądów, warto zrywać kontakt z klientem, który odwiedzał Cię przez miesiące / lata, z którym miało się świetny kontakt? Czy warto to pozbywać się relacji i zarobku w imię wojny wywołanej przez polityków?
Pod wpływem zmęczenia, emocji, zdenerwowania można dołożyć swoją cegiełkę do zmian i użyć środków komunikacji, którymi dysponujesz. Możesz chcieć wykrzyczeć swoje zdanie. I można je uważać za jedyny słuszny światopogląd. I można chcieć do tego światopoglądu przekonać… cały świat. Tylko pytanie jakie będą koszty tego działania. Dla Ciebie i Twojej firmy.
To co warto, moim zdaniem rozważyć w tej sytuacji:
1. Co dalej?
Kiedyś musisz wrócić do normalności. Musisz zarabiać. Musisz zacząć informować o swoich produktach, usługach, kursach. Na samym początku protesty łatwo się wspiera – wszyscy są nakręceni, jest olbrzymi społeczny hurraoptymizm. Ale bardzo szybko ten żar wygasa… Czy teraz działając w ferworze walk i dumnie zapowiadając walkę o wyższe cele, zastanawiasz się jak długo będziesz tę walkę kontynuować? Kiedy nadejdzie ten moment, że wrócisz do korzeni? Co jeżeli impas potrwa dłużej? Miesiąc, kwartał, pół roku? Ile postów będzie OK? Dziesięć, pięćdziesiąt, sto? Gdzie jest ta granica?
A z czegoś przecież trzeba żyć… Zwłaszcza w tych niepewnych czasach kryzysu gospodarczego i niespodzianek w postaci lockdownów.
2. Nie masz nad tym kontroli
Z czasem, do protestu będzie podpinało się coraz więcej osób, polityków, organizacji, stowarzyszeń realizujących swoje partykularne interesy. Będą pojawiały się osoby, deklaracje i zachowania biegunowo odległe od tego, z czym się zgadzasz i od czego się zaczęło. Dzisiaj jest super. Ale czy na pewno za miesiąc będziesz chciał/a by Twoja firma lub marka osobista była utożsamiana z najbardziej radykalnymi przykładami? Tym bardziej, że im będą ostrzejsze i radykalne – tym chętniej będzie się o nich mówić? I protest będzie postrzegany przez ich pryzmat?
3. Niektórzy cynicznie wykorzystają sytuację
Marki, celebryci błyskawicznie podepną się pod działania, by je wykorzystać na swoją korzyść. Pod przykrywką wsparcia będą oferować produkty, kupony rabatowe lub będą chcieć wykorzystać to jako darmową formę promocji. Jeżeli Twoja firma zaangażuje się w podobne działania – na pewnym etapie możesz się zderzyć z zarzutami, że robisz to, by tylko komercyjnie dla siebie uszczknąć kawałek tortu.
Łatwo przekroczyć granicę i zostać oskarżonym o próbę wybicia się na społecznym problemie – co w mej opinii jest celem działania większości dużych korporacji angażujących się w społeczne protesty (ruch Black Lives Matter pokazał to dobitnie). Same postulaty, czy ich realizacja, jest dla nich kwestią drugorzędną. Chodzi tylko by na kapitale społecznym pomnażać realny kapitał.
Pomyśl o naszych rodzimych celebrytach, którzy nie nadążają robić zdjęć z tabliczkami wszystkich haseł i zrywów, z którymi się zgadzają, i które popierają. Ich zachowania wyrządzają więcej szkody niż pożytku, gdy zaangażowanie wydaje się pozerskie i jest śmieszne.
4. Klienci nie lubią radykałów
Czy mocne angażowanie w protest i spamowanie ideologicznymi postami nie zaburzy pozycji w kanałach social jaką przez lata budowałeś / budowałaś? Te posty na wstępie odrzucą obecnych i przyszłych klientów, którzy się z Tobą nie zgadzają.
Ale jest jeszcze jedna kwestia.
Choć Twoja walka jest słuszna, brutalna prawda jest taka, że klienci nie lubią radykałów. Nawet tych, z którymi się zgadzają.
Może masz takich znajomych? Wiecznie prostująco-walczących? Ogólnie się z nimi zgadzasz, ale są tak zacietrzewieni, że ich SPAM-owanie na dłuższą metę jest męczące. I blokujesz ich, by odsapnąć.
Ktoś oczekuje od Ciebie konkretnych usług i informacji o tym czym się zawodowo zajmujesz. Niekoniecznie musi go interesować Twoje zdanie na temat tego co się dzieje.
Czy klienci na pewno będą chcieli skorzystać z usług firmy, które swoje kanały komunikacji zamienia w tubę propagandową? Czy jednak poszukują firmy, która potrafiła odnaleźć odpowiedni balans?
5. Czy realnie Twoja walka w social mediach coś zmieni?
To jest chyba najsmutniejsza rzecz, jaką muszę napisać w tej sprawie. W social mediach walczy się najłatwiej. Ta walka nic nie kosztuje. Robią to wszyscy. Ot, napisać, kliknąć, wysłać, zapomnieć, wrócić do swoich spraw.
Połóż łapkę na sercu i powiedz uczciwie – czy Twoja walka coś zmieni? Czy przekona nieprzekonanych? Czy zaangażuje więcej osób? Czy dotrze do osób decyzyjnych? Czy ma tylko uspokoić Twoje wyrzuty sumienia?
6. Zgrzyt komunikacyjny
Czy angażowanie się w spór ideologiczny nie stoi w sprzeczności z profesjonalizmem? Co z ludźmi, którzy zgadzają się ze sprawą, ale nie podchodzą do tak niej radyklanie co Ty? Co z pojawiającymi się komentarzami Twoich obecnych klientów, którzy będą w opozycji do Twoich poglądów? Co z z tymi, którzy się nie zgodzą? Albo z komentarzami potencjalnych klientów, których odrzuci Twoje podejście? Wchodząc z nimi w dyskusje będziesz umiał/a ostudzić emocje. Czy uda Ci się zachować spokój i dalej budować wizerunek profesjonalisty?
7. A co z normalnością?
Obowiązkiem przedsiębiorców dostarczających usługi jest to, by ludzie mogli nabrać sił, odetchnąć, odciąć się od tego co jest dookoła. Lockdown pokazał, że ludzie pragną żyć normalnie. Że tego im brakuje najbardziej. A wolność, o której często w przypadku społecznych tąpnięć mówimy, polega też na tym, że nie powinno się narzucać innym tego co mają robić. Wbrew temu czego by chcieli ideologiczni kapłani, nie można ludzi zmuszać do protestów. Bo to najprostsza metoda, by te protesty i postulaty ośmieszyć (ponownie kłania się lawina absurdów jakie uruchomił ruch BLM).
Oprócz protestów toczy się normalne życie i ludzie tej normalności potrzebują. Jeżeli chcą korzystać z Twoich usług – czy jako przedsiębiorca na pewno chcesz im to uniemożliwić?
Cóż więc czynić…
Twoja firma, Twoja decyzja.
Ja uważam, że jeżeli zdecydujesz się prywatnie angażować w protest, to NIE MOŻESZ czuć wyrzutów sumienia, jeżeli równolegle chcesz prowadzić firmę, sprzedawać produkty, oferować usługi i prowadzić normalną, skierowaną do klientów komunikację. I nikt NIE MOŻE mieć do Ciebie o to pretensji.
Rozwiązaniem, które wydaje mi się uspokaja w tej sytuacji jest napisanie rozbudowanego, jednego oświadczenia, które zamieścisz, przypniesz i które wyjaśni Twój pogląd na tę sprawę oraz odpowie, dlaczego jako firma, decydujesz się dalej normalnie działać. A jeżeli pojawią się pytania, wątpliwości – do tego oświadczenia odeślesz. Wyśmienicie napisane oświadczenie znajdziesz tutaj – u Michała Szafrańskiego. Odnosząc się do obecnych protestów, tym większy szacunek, że napisał je jako osoba wierząca.
A Ty co o tym myślisz?
A Ty jak podchodzisz do tej kwestii? Jak się zapatrujesz? Daj znać w komentarzu!